Tytuł: Rulebreakerka
Autorka: Paula M. Burns
Ilość stron: 393
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Kategoria: fantastyka
Rok wydania: 2013
Cena z okładki: 38 zł
Ocena: 5/10
Nova Prudence Niven jest tegoroczną absolwentką Akademii Rulebreakerów w Vancouver. Uczyła się wykonywania swojego zawodu, który jak sama nazwa wskazuje polegał na łamaniu wszystkich możliwych reguł oraz na włamywaniu się, razem z hakerami i assasinami. By dostać się do swojej wymarzonej Akademii Nova Prudence musiała w bardzo młodym wieku zabrać wszystkie pieniądze swojej rodziny i podążyć za własnymi marzeniami. Ciągle żałuje tego, co zrobiła i obiecuje sobie, że po otrzymaniu przypinek mianujących ją na rulebreakerkę całe swoje pieniądze z pierwszej misji wyśle do rodziny, która teraz żyje w naprawdę złych warunkach.
Po oficjalnym mianowaniu na rulebreakerkę Nova od razu dostaje swoje pierwsze zadanie. Nie byle jakie, bo o współpracę prosi ją sam nowomianowany prezydent - poprzedni bowiem, Dean Payne, został zamordowany w tajemniczych okolicznościach. Nova wybiera się do stolicy Zjednoczonej Ameryki, czyli Limy, gdzie dowiaduje się, że prezydenta zabił nikt inny jak jego następca - Warren Harlow. Dochodzi jednak do wniosku, że obecna głowa państwa naprawdę dobrze sprawuje swoją rolę, więc razem z innymi wezwanymi rulebreakerami, assasinami i hakerami wykonuje zlecenie od prezydenta. Już myślała, że wykonali swoje zadanie wzorowo, kiedy okazuje się, że ktoś włamał się do budynku, którego zabezpieczenia mieli sprawdzić, i wykradł tajne informacje. Na wszystkich zebranych padło przypuszczenie zdrady państwa i w związku z tym prezydent wymierza w ich kierunku bardzo osobliwą karę... Nova Prudence spodziewała się torturowania, a jednak spotkało ją coś jeszcze gorszego.
Ostatnio coraz częściej sięgam po książki polskich autorów i zazwyczaj jestem naprawdę bardzo mile zaskoczona, gdyż do tej pory cały czas czytałam zagraniczne powieści i nie myślałam, że Polacy potrafią napisać coś równie dobrego. Za Rulebreakerkę wzięłam się dlatego, że chciałam zobaczyć, jak kolejny rodzimy autor poradził sobie z pisaniem książek i muszę przyznać, że nieco się zawiodłam. Niestety dla mnie ta lektura jest jedynie przeciętna, nawet bardzo przeciętna. Zapowiadała się naprawdę interesująco, jednak im dalej w las, tym było bardziej nużąco. Na tyle, że o mało nie odłożyłam książki w połowie, a to chyba o czymś świadczy.
Na oklaski zasługuje pomysł na przedstawienie bohaterów jako włamywaczy, hakerów czy zamachowców. Raczej rzadko czytamy o postaciach, które robią złe rzeczy i jeszcze państwo samo nakłania ich do współpracy ze sobą. Muszę przyznać, że to mnie naprawdę bardzo zaciekawiło i to na tyle, że byłam ciekawa, jak autorka poradzi sobie ze stworzeniem takiego świata. Myślałam, że będzie on naprawdę bardzo zepsuty, skoro główni bohaterowie to włamywacze bądź hakerzy, a jednak spotkałam się z lekkim rozczarowaniem - byli traktowani jak zwykli ludzie, którzy po prostu interesują się nieco innymi rzeczami. Sama nie wiem czego oczekiwałam. Może tego, że w książce będzie więcej dreszczyku emocji po przyłapaniu któregoś z bohaterów na zabawie we włamywacza? Niestety tego tutaj nie otrzymałam i przyznam, że to mnie lekko zawiodło, jednak parłam dalej w tę historię. Momentami niektóre wydarzenia wydawały mi się bardzo niedorzeczne, ale już przymknę na to oko. Zaczęłam się poważnie nudzić, kiedy bohaterka jechała do Limy. Może to nie było więcej niż dwa rozdziały, ale i tak miałam ochotę przekartkować książkę i dotrzeć wreszcie do czegoś ciekawszego. No i wreszcie dotarłam do spotkania rulebreakerów z prezydentem. Akcja, w którą mieli być wplątani, wydawała się naprawdę ciekawa, a jednak wszystko zostało opisane w tak szybki i pobieżny sposób, że znowu czułam się rozczarowana. Bardzo szybko autorka przeszła do wątku kary wymierzonej za spapranie zadania. I tutaj znowu poczułam się zaciekawiona. Główni bohaterowie mieli brać udział w interesującym projekcie Marilyn. Pomysł na niego naprawdę bardzo mi się spodobał, bo przecież chyba raczej nie spotkamy się w realnym życiu z osobą, która powie nam, iż odnalazła gen perfekcji i dzięki niemu staniemy się idealni. Niestety w naszych bohaterach doszło do sporych mutacji, których raczej się nie spodziewali, a ja znowu czułam się znudzona. Jak widać moje zainteresowanie można zobrazować tylko jako sinusoidę, która niestety spadła powyżej przeciętnej linii.
O bohaterach nie mogę zbyt wiele powiedzieć, bo raczej byli oni dla mnie obojętni. Nova Prudence dla mnie miała jedynie ciekawe imiona, a reszta po prostu gdzieś uleciała mi z głowy. To chyba mówi samo przez się. Spodobało mi się jedynie to, że miała dosyć rozsądny sposób podchodzenia do niektórych spraw i potrafiła szybko wpaść na sprytny plan, co w tej historii bardzo się jej przydało. Natomiast minusem był fakt, że cały czas mogliśmy czytać o tym, jak bardzo się boi. Dochodziło to niemal do rodzaju histerii, która mnie naprawdę bardzo irytowała. Ciągle myślała o tym, że nie chce iść na tortury, że boi się o rodzinę, że może jej się stać coś złego - rozumiem to, bo strach to nieodłączna kwestia naszego życia. Mogę o tym czytać raz, nawet dwa, ale nie praktycznie cały czas. Reszty postaci nawet nie zapamiętałam, gdyż po prostu wydali mi się bezosobowi. Ważni okazali się jedynie: C, Trevor i Kenny, a jednak ja i tak nie widziałam w nich niczego interesującego. Każdy z bohaterów był bardzo papierowy i jednowymiarowy, przez co nie mogłam się dobrze wczuć w tę historię.
Jednak nie cały czas było tak źle, jak wspominałam. Było kilka ciekawych akcji, w których bohaterowie musieli się wykazać wielkim sprytem, żeby móc uciec przed tym, co im groziło i wtedy czytelnik czuł się naprawdę wciągnięty w wir wydarzeń. Spodobało mi się również to, że w książce wystąpiły zombie, które nosiły tam nazwę junkmenów, i to był jeden z powodów, dla których nie dałam tej powieści niższej oceny. Ale zdarzały się też momenty, w których sama nie rozumiałam co się dzieje. Autorka ma bardzo specyficzny styl pisania i ja kilka razy czułam się naprawdę zagubiona. Miałam wrażenie, że bała się pisać bardziej rozbudowane opisy krajobrazów bądź momentów bezpośrednich starć bohaterów z innymi postaciami, takimi jak junkmeni. Czytając o walce między bohaterami, czułam się jakbym ominęła bardzo ważny, długi i rozbudowany fragment opisu, a potem naprawdę długo zastanawiałam się jakim cudem Nova Prudence uniknęła śmierci. Mam nadzieję, że do drugiej części autorka przyłoży się jeszcze bardziej, jednak ja sama nie wiem czy będę chciała ją przeczytać.
Rulebreakerka to przeciętna powieść, która zawiera w sobie bardzo duży, ale niewykorzystany, potencjał. Widać, że autorka miała dużo pomysłów na swoją książkę i wydaje mi się, że gdyby skupiła się na jednym konkretnym to wyszłoby coś o wiele lepszego. Dla mnie niestety jest to lektura, do której raczej nie wrócę i nie przeczytam kolejnych części, gdyż wystarczająco namęczyłam się z tą jedną. Ani jej nie polecam, ani nie odradzam - mam do niej neutralny stosunek, więc jeśli nie przeszkadzają Wam minusy, które wymieniłam, i zachwycacie się plusami to sięgnijcie po nią. Jeśli jednak odrzuca Was te kilka mankamentów to sobie po prostu darujcie i zabierzcie się za coś lepszego.
Za możliwość poznania Rulebreakerki dziękuję portalowi Zaczytaj się!
Autora miała bardzo fajny pomysł, ale raczej nie sięgnę po tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńRaczej mnie do niej nie ciągnie;)
OdpowiedzUsuńNiezły pomysł na książkę, rzeczywiście nieczęsto spotykany, ale szkoda, że nie najlepiej wykorzystany.
OdpowiedzUsuńChciałam wziąć tę książkę do recenzji, ale mnie uprzedziłaś. Na moje szczęście :)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś fabula nie zaciekawiła. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Hm, powiem szczerze, że pierwszy raz słyszę o tej książce a recenzja jest średnio zachęcająca, więc wydaje mi się, że chcąc, nie chcąc, ominę tę pozycję dość szerokim łukiem ;) I jejku - tytuł przetłumaczony koszmarnie...
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o takiej książce, raczej ominę niż przeczytam. Szkoda, bo pomysł z hakerami jest świetny! Praca dla rządu, może zostałaby odkryta jakaś tajemnica? Ehhh... Potencjał był :')
OdpowiedzUsuńhttp://miasto-ksiag.blogspot.com/
Nie słyszałam o tej książce, a twoja recenzja tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że nic nie straciłam.
OdpowiedzUsuńPS Wyróżniłam twojego bloga w Liebster Award - jeśli chcesz wziąć udział zapraszam ;)
http://my-paper-paradise.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html
A zapowiadała się dużo ciekawiej. No nic, może kiedyś dam jej szansę, ale dopiero jak trafię na nią w bibliotece
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Luna
Temat wydaje się ciekawy i niespotykany, ale raczej nie skusze się na tą książkę. Ale co jak co okładka jest piękna.
OdpowiedzUsuńJak nazywał się ten chłopak co pomógł Niven (czy jak ona się nazywała) uciec z ośrodka? Ktoś wie? :)
OdpowiedzUsuń