Oryginalny tytuł: Blackout
Autorka: Mira Grant
Ilość stron: 511
Wydawnictwo: SQN
Kategoria: thriller
Wydanie polskie: 27 sierpnia 2014
Wydanie oryginalne:
Cena z okładki: 34,90 zł
Ocena: 10/10
Kiedy w 2014 roku ludzie wynaleźli lek na raka i szczepionkę przeciwko grypie, wydawało się, że wszystko wreszcie będzie dobrze. Żadnych więcej chorób, a ludzkość powinna żyć o wiele dłużej. Nikt jednak nie podejrzewał, że te dwa lekarstwa się zmutują i doprowadzą do czegoś o wiele gorszego: do choroby Kellis-Amberlee, która przy kontakcie z krwią przemienia człowieka w chodzącego trupa. Jednak po ćwierćwieczu walki z zombie okazało się, że to nie ich powinni się bać, ale ludzi, którzy zajmują urzędowe stołki i kierują całym państwem. Blogerzy z Przeglądu Końca Świata jednak nigdy nie spoczęli na laurach i cały czas dążyli do prawdy nawet jeśli ta była śmiertelna. Rozwiązanie zagadki, która unosiła się w powietrzu od lat jest już niemal na wyciągnięcie ręki, jednak droga po prawdę usiana jest krwawymi ofiarami. Jak wiele można poświęcić, by przekazać ludziom prawdę?
Trylogia Przeglądu Końca Świata jest jedną z moich ulubionych i zajmuje wysokie miejsce na liście książek, które poleciłabym każdej, dosłownie każdej, osobie. Po prostu nie ma możliwości, by się komuś nie spodobała, gdyż naprawdę każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Już po przeczytaniu Feed wiedziałam, że to będzie coś fantastycznego, co znajdzie bezpieczne miejsce w moim sercu na zawsze. Potem jedynie wraz z nadejściem Deadline i Blackout utwierdzałam się w tym fakcie. Ja po prostu wiedziałam, że Mira Grant nie zepsuje tak genialnej trylogii i oczywiście się nie zawiodłam, bo prawdą jest, że przy czytaniu tych książek po prostu nie da się zawieść. Nie da się ich nie pokochać i nie zauważyć ich dojrzałej aluzji do świata, w którym żyjemy. Może faktycznie Mira Grant ukryła to za otoczką zombie, ale to nie one wysuwają się na sam przód w tej historii. To opowieść o ludziach, którzy zrobią wszystko, by odkryć prawdę przed ludzkością i uchronić ich przed stroną, z której nie spodziewali się zobaczyć zagrożenia, czyli władzami miasta.
W pełni zdaję sobie sprawę z tego, że ta recenzja będzie zwykłą laurką całej tej serii, ale niestety nie da się inaczej. Dla mnie jest to trylogia pozbawiona wad, która wciąga czytelnika od samego początku i nie wypuszcza ze swoich objęć do ostatniego tomu. Szczęśliwi ci, którzy mieli pod ręką wszystkie trzy tomy i mogli je od razu przeczytać, albowiem oni ujrzeli bramy raju. Nawet jeśli rozpatrywalibyśmy książkę pod każdym względem i tak nie udałoby się nam znaleźć żadnego błędu, gdyż Przegląd Końca Świata jest przemyślany od początku do końca. Niektórym autorom nie udaje się tak dobrze wypaść na wielu polach. Jedni potrafią wykreować idealnych bohaterów, ale zepsuć fabułę, natomiast inni odwrotnie. Często zdarza się tak, że nie potrafią do końca wytłumaczyć pewnych aspektów książki, które aż same proszą się o wyjaśnienie. W tej trylogii czegoś takiego nie spotkamy. Mira Grant ma się czym popisać na wszystkich polach wymyślonej przez siebie historii. Mamy tutaj do czynienia z genialnie wykreowanymi postaciami, wciągającą i trzymającą w napięciu fabułą oraz świetnym wytłumaczeniem medycznych zagadnień z zakresu wirusologii, przez co czytelnik może dowiedzieć się dlaczego powstał wirus Kellis-Amberlee, który zmieniał ludzi w żywe trupy. Bardzo lubię książki o zombie, jednak wielu z nich naprawdę bardzo brakuje tego zwykłego wytłumaczenia "dlaczego". Mira Grant natomiast serwuje nam wszystko ładnie na tacy i potrafi przedstawić nawet najcięższe zagadnienia wirusologiczne w sposób prosty i logiczny. Wielu autorów powinno się od niej uczyć.
Postacie, które stworzyła autorka są według mnie tak genialne, że można byłoby o nich pisać wielkie prace, a i tak w pełni nie wyraziłabym tego, jak wiele dla mnie znaczą. Żaden autor, naprawdę żaden, nie potrafi stworzyć tak realnych bohaterów z ich własnymi słabościami i mocnymi stronami. Te postacie są jedynymi w całej historii literatury, które zasługują na miano bohaterów z krwi i kości. Takich ludzi można byłoby spotkać na ulicy i poznać w prawdziwym życiu. Czytelnik wiele razy musi sobie powtarzać jak mantrę to, że oni są jedynie papierowymi postaciami i nie żyją naprawdę, a jednak przy każdych upadkach odczuwa na sobie ich ból i przy każdym wzlocie cieszy się razem z nimi. Georgia Mason to idealny model dziennikarki. Jeśli chociaż połowa polskich dziennikarzy brałaby z niej przykład to byłoby naprawdę pięknie. Kobieta wie na czym stoi, wie, co ma zrobić, żeby sprawy potoczyły się we właściwym kierunku, a jednocześnie jest bezgranicznie oddana temu, by ludzie poznali prawdę. Shaun jest taki jak swoja przyszywana siostra. Walczy o prawdę, walczy z ludźmi, którzy chcą zataić ważne wydarzenia i stara się najlepiej jak może zmienić chociaż trochę tego świata, w którym żyje. Bohaterowie zdają sobie sprawę z tego, że nie naprawią całego świata. Nie zależy im na tym. Chcą jedynie tego, by ujawniona została prawda, a ludzie wiedzieli dlaczego doszło do zmutowania choroby. Nie wiem co więcej mogę na ich temat powiedzieć. Są po prostu jedyni w swoim rodzaju, charakterystyczni i aż chce się uwierzyć w to, że żyją gdzieś w domu obok nas. Miro Grant, dziękuję za to, że mogłam poznać bohaterów, którzy zmienili moje życie.
Talent autorki jest po prostu nie do opisania. W pierwszej części cały czas czuliśmy napięcie, przyspieszone bicie serca i niepokój, a pod sam koniec fontannę łez, która tryskała nam z oczu. W drugim tomie nadszedł czas na rozsądek, ukazywanie istotnych faktów o wirusie Kellis-Amberlee, a na zakończenie autorka podawała nam historię tak szaloną, że po prostu nie dało się w nią uwierzyć. I wreszcie ta długo wyczekiwana ostatnia część. W niej wszystko się razem zazębia, łączy i spaja w całość. Nie towarzyszą nam napięcie bądź zaskoczenie, ale wyparły je emocje takie jak wściekłość do ludzi zajmujących urzędowe stołki i chęć walki razem z bohaterami o prawdę. Ostatnie części trylogii są moimi ulubionymi. Zawarte jest w nich wszystko to, na co czekałam. W tym tomie nie było łez wzruszenia ani zaskoczenia. Jedynie łzy świadomości tego, że to już koniec. Że na zawsze żegnamy się z bohaterami, których tak bardzo pokochaliśmy. I to jest właśnie rozrywające serce. Świadomość, że nigdy już nie przeczytamy tej genialnej serii po raz pierwszy.
Blackout wciąga? Nonsens. Blackout wgniata w krzesło, nie pozwala myśleć o niczym innym, miesza czytelnikowi w głowie i zostawia go z rozbitym sercem oraz zmiażdżonym mózgiem. Ja dalej nie wierzę, że to już koniec. Zdałam sobie sprawę z tego, że cały czas wyczekuję na wiadomość o czwartej części, a przecież ona już nie powstanie. Mira Grant potrafiła stworzyć trylogię, której zakończenie jednocześnie satysfakcjonuje czytelnika, ale pozostawia w nim ten książkowy niedosyt, który prosi o znacznie więcej. Po skończeniu tej powieści jest się po prostu osłupiałym. Siedzisz z książką w ręce i nie wierzysz w to, co czytasz. Blackout sprawia, że zachowujesz się jak zombie, nie mogąc poradzić sobie z tym, co właściwie przeczytałeś. Niesamowite i niepowtarzalne uczucie, którego nie doświadczysz nigdzie indziej.
Blackout mnie zniszczył, jak niewiele książek wcześniej. Gdybym miała wyznaczyć serię, w której zawiera się wszystko to, dlaczego kocham czytać to bez wahania wskazałabym na Przegląd Końca Świata. Koło tej trylogii nie da się przejść obojętnie, więc nie bądź dłużej głupi, przeczytaj ją i pozwól, żeby prawda otwarła Ci oczy. Gwarantuję, że nie zawiedziesz się na tej serii, a jedyne czego nie mogę zapewnić to bezpiecznego powrotu do rzeczywistego świata. Bo Blackout nie jest książką o zombie. To tylko przykrywka do ważniejszych i głębszych tematów, które otwierają czytelnikowi oczy na sprawy, o których do tej pory nie zdawał sobie sprawy. Czytaj, bo możesz!
Za możliwość przeczytania Blackout dziękuję wydawnictwu SQN
no "Feed" i "Deadline" genialne były, to trzeba przyznać i czekam czekam czekam na tę ostatnią część <3
OdpowiedzUsuńTaka ocena? Muszę czekać na premierę :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się Twoją recenzję czyta, zawiera ona wszystko to, co ja kocham w tej trylogii. Obecnie jestem w trakcie czytania "Blackout" i jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńChyba w końcu przeczytam FEED, bo leży sobie na półce i mnie kusi przez te wszystkie ekstremalnie pozytywne opinie. Swoją drogą, rozsądna cena, 35 złotych za ponad 500 stron to dziś rzadki widok, zwłaszcza przy popularnej serii.
OdpowiedzUsuńMoże to być interesująca książka :)
OdpowiedzUsuńpasion-libros.blogspot.com
Ach, muszę wreszcie zacząć czytać tą serię! Chodzi za mną od dłuższego czasu, jednak jakoś nie jest mi z nią po drodze. Koniecznie kupię, może nawet następnym razem w księgarni. :)
OdpowiedzUsuńKOCHAM CAŁĄ TRYLOGIĘ! Mira Grant jest geniuszem jedynym w swoim rodzaju. Chyba jeszcze nigdy nie czytałam takich książek, takich, które jak to świetnie ujęłaś, "wgniatają w krzesło". Podpisuję się pod recenzją rękami i nogami. Historia Georgii i Shauna... po prostu brak mi słów. Czytając FEED co chwila musiałam zbierać szczękę z podłogi, przy DEADLINE raz po raz autorka serwowała mi załamania nerwowe, a to co się działo w BLACKOUT... Tego się nie da z niczym porównać!
OdpowiedzUsuńDawno już nie czytałam książki, którą zapamiętałabym na dłużej, więc może wezmę się za tą trylogię? Po twojej recenzji wnioskuję, że to raczej nie możliwe by o niej zapomnieć ;)
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Musze znalezc czas na te serie :))
OdpowiedzUsuńZ pewnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDopiero co zamówiłam tę książkę. Niedługo powinna do mnie dojść. Jestem podekscytowana i nie mogę się jej doczekać. Twoja recenzja jest już chyba piątą pozytywną jaką czytam na jej temat. Mam tylko nadzieję, że się nie zawiodę (a szczerze wątpię, by tak się stało)
OdpowiedzUsuń