Oryginalny tytuł: The One
Autorka: Kiera Cass
Ilość stron: 335
Wydawnictwo: Jaguar
Kategoria: literatura piękna
Wydanie polskie: 2014
Wydanie oryginalne: 2014
Cena z okładki: 37,90 zł
Ocena: 4/10
America Singer jest jedną z czwórki dziewczyn, które dostały się do Elity. Dziewczyna jest o krok od jednego z najważniejszych wyborów w swoim życiu. Czy chce zostać księżniczką? A może jednak lepiej byłoby wrócić bezpiecznie do domu? Tymczasem ataki rebeliantów na pałac przybierają na sile. America jest uwielbiana przez ludzi, ale tłamszona i zastraszana przez króla, który chce się jej jak najszybciej pozbyć z pałacu. Na co zdecyduje się dziewczyna?
Mimo wszystkich błędów, które można było znaleźć w poprzednich tomach tej serii, nie mogłam się doczekać tego, żeby wreszcie przeczytać Jedyną i dowiedzieć się, jak zakończą się losy Ami. Faktem niestety jest to, że książka już z założenia jest przewidywalna i wszyscy dokładnie wiedzą, co wydarzy się na przestrzeni kolejnych tomów. Dla mnie ta lektura nie była żadnym zaskoczeniem, ale dzięki niej mogłam się nieco odprężyć i odpocząć od trudniejszych powieści.
Aż trzy części musieliśmy czekać, żeby Ami wreszcie podjęła decyzję. Prawie tysiąc stron zajęło bohaterce zdanie sobie sprawy z własnych uczuć i wyrażenie chęci na taką, a nie inną przyszłość. Dla mnie to lekka przesada, by rozpisywać się na taki błahy temat przez tyle stron. Ja nigdy nie traktowałam tej historii zbyt poważnie, nie wczuwałam się w historię Ami, Maxona i Aspena, więc dzięki temu nie uważam, by czas poświęcony na czytanie tych trzech części był stracony. Niestety muszę przyznać, że według mnie pierwsza część była zdecydowanie najlepszą. Jeśli chodzi o Elitę to była ona dla mnie naprawdę trudna do przebrnięcia, jednak jeśli chodzi o Jedyną to jest już lepiej. Co prawda, na samym początku mamy powtórkę z rozrywki. Cały czas chce się przewracać oczami przez słowa, które wypowiada Ami i przez decyzje jakie podejmuje. Jednak wraz z upływem stron jest lepiej. Ja właściwie zostałam całkiem mile zaskoczona.
Spodobało mi się to, że została bardziej poruszona kwestia rebeliantów. Mamy możliwość spotkania z kilkoma postaciami, które do nich należą i dowiedzenia się czego oczekują od króla. Wydaje mi się, że w tej części pojawiło się więcej akcji, a autorka wreszcie przestała aż tak wielką uwagę przykładać do wątku miłosnego. Nie zrozumcie mnie źle, dalej jest go nieznośnie dużo, jednak Jedyna nie jest tak przesłodzona i irytująca jak Elita. W tym tomie wreszcie możemy wyrwać się z zamku i zobaczyć świat na zewnątrz razem z Ami. Bardzo denerwowało mnie w poprzednich tomach to, że praktycznie przez cały czas widzieliśmy te same widoki: pokój Ami, korytarze w pałacu, Komnatę Dam. Ciągle jedno i to samo. W Jedynej mieliśmy okazję poznać inne miejsca razem z głównymi bohaterami i naprawdę bardzo mi się to podobało. Wydaje mi się, że dopiero w Jedynej autorka zdała sobie sprawę z monotonii, którą zawierała Elita i wreszcie wyrwała się z własnego schematu, starając się zrobić coś więcej niż w poprzednich tomach.
Szczerze mówiąc, jestem zadowolona z tego, co otrzymałam w Jedynej. Od początku wiedziałam co się wydarzy, jednak autorka zawarła tutaj kilka zwrotów akcji, których rzeczywiście można było się nie spodziewać. Większość bohaterów przestała być dla mnie irytująca i dopiero w trzeciej części bardziej się z nimi zżyłam niż przez poprzednie dwie. Mimo wszystko jestem zauroczona zakończeniem i naprawdę cieszę się, że historia potoczyła się w tak dobry sposób. Może było to zbyt cukierkowe i przekoloryzowane, ale ostatnie pięćdziesiąt stron to dla mnie najlepszy moment w całej serii. Przede wszystkim uwielbiam Jedyną za to, że umarło w niej tylu ważnych bohaterów! Tego się nie spodziewałam i jestem tym naprawdę zakończona. Nie myślałam, że Kiera Cass, która potrafiła tak przesłodzić Elitę, zdobędzie się na to, by pozabijać wielu bohaterów w Jedynej.
Jedyna to dobre zakończenie losów Ami, Aspena i Maxona. Mimo tego, że autorka całkiem przyłożyła się do tej części to dalej nie jest ona arcydziełem i ma sporo błędów. Największym z nich jest fakt, że jest do bólu przewidywalna, jednak czasami dobrze się tak odprężyć przy niezobowiązującej książce. Właściwie to nie mogę się doczekać przeczytania dalszych losów bohaterów w The Heir, mimo tego, iż miałam gorącą nadzieję, że ten tom będzie już ostatnim. Ale zobaczymy co też nowego wymyśliła dla nas Kiera Cass! Jeśli czytaliście poprzednie tomy to zachęcam Was do sięgnięcia po Jedyną. Jeśli natomiast zastanawiacie się czy zacząć swoją przygodę z tą serią to Wam odradzam. Lepiej, żebyście sięgnęli po coś mądrzejszego.
Za możliwość przeczytania Jedynej dziękuję wydawnictwu Jaguar
Po lekturze "Elity" nie zamierzałam już wracać do świata Americi, ale teraz tak sobie myślę, że może przeczytała bym "Jedyną", gdy będę potrzebowała przerwy od trudniejszych lektur.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zawiodłam się bardzo na "Elicie" i na razie "Jedyna" musi czekać na swoją kolej... na pewno przeczytam, ale nie wiem kiedy ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Jedyną przeczytałam jakiś czas temu i nie powaliła mnie jakoś akcją ani emocjami. Była mi obojętna. Plusem serii są okładki, jednak to nie one świadczą o tym, czy książki są dobre. Mimo mojego sentymentu do samych Rywalek (również uważam, że to najlepsza część z tych wszystkich), pozbyłam się książek bez żalu ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie seria "Rywalki" moim zdaniem jest dosyć denna, ale też przeczytałam wszystkie części, aby zrobić sobie odpoczynek po trudnych powieściach. Rywalki nawet mi się podobały, ale Elita była okropna, tragiczna, masakryczna, potworna, beznadziejna, denerwująca, nudna. Jedyną trochę mniej polubiłam niż Rywalki, ale z pewnością była lepsza od drugiej części. Serii nie polecam, ale jest jeden duży jej plus:
OdpowiedzUsuńOKŁADKI.
Jestem w nich całkowicie zakochana, zwłaszcza w pierwszej części. Jaka dziewczyna nie marzyła o balowej suknii księżniczki? Ja zawsze chciałam taką mieć i nadal chciałabym mieć tę niebieską ; ) A najgorszym minusem jest główna bohaterka- America. Irytowała mnie każdą swoją decyzją, swoimi przemyśleniami i wyborami. Była strasznie przewidująca, a poza tym nie znoszę w książkach "miłosnego trójkąciku", więc ...
Oj, chyba spasuję...
OdpowiedzUsuńWszyscy ciągle rozpisują się, że seria nie jest za dobra, a ja i tak mam chęć ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuń"Rywalki" wciąż przede mną :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Zaczynam dochodzić do wniosku, że sukces tej książki polega na pięknym wydaniu i tym, że większość dziewczyn kiedyś chciała być księżniczkami :D
OdpowiedzUsuńzrecenzowana.blogspot.com
"Rywalki" - tak bardzo jestem ciekawa, co w nich jest tak fascynującego! Koniecznie muszę przeczytać tę serię. Nawet jeśliby miała mi się nie spodobać.
OdpowiedzUsuńWidzę, że "Rywalki" zbierają w miarę dobre recenzje, ale kolejne części spotykają się już z mniejszą ilością zachwytów... Ja na pewno sięgnę po tę serię, bo jestem jej ciekawa. Mam nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż Tobie.
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam całą serię i zgadzam się z Tobą w stu procentach. Nie jest to seria, którą bym polecała, jednak mimo to mam raczej miłe wspomnienia po niej. Postanowiłam sobie, że zakończę ją jako trylogię, jednak moja koleżanka ma "Księcia i Gwardzistę" i chce koniecznie mi ją pożyczyć, więc dobrze wiem, jak to się skończy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
Czytałam całą serię - i powiem jedno przeczytać można, jako "czytadełko", lekkie, odprężające, nie wiem może to kwestia wieku, że nie popadłam w zachwyt.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko podobało mi się, ale nie zachwyciło.
"Rywalki" były spoko aaa "Elita" troszeczkę właśnie taka mdła bez życia. Poprzednie części czytałam bodajże w wakacje aa właśnie z "Jedyną" strasznie zwlekam.
OdpowiedzUsuńMoże w przyszłość po nią sięgnę ale po to by się dowiedzieć kogo w końcu wybrała Ami ...