120. Gwiazd naszych wina - John Green

Polski tytuł: Gwiazd naszych wina
Oryginalny tytuł: The Fault In Our Stars
Autor: John Green
Ilość stron: 312
Wydawnictwo: Bukowy Las
Kategoria: literatura obyczajowa
Wydanie polskie: 6 lutego 2013
Wydanie oryginalne: 2012
Cena z okładki: 34,90 zł
Ocena: 10/10


 - Może okay będzie naszym zawsze?
- Okay.

John Green jest pisarzem, autorem bestsellerów z listy "New York Timesa". Debiutował znakomitą powieścią Szukając Alaski, opublikował następnie kilka powieści, z których ostatnia, Gwiazd naszych wina przyniosła mu ogromną popularność i splendor. Otrzymał wiele nagród literackich, m.in.: Printz Medal, Printz Honor i Edgar Award. Mieszka z żoną i synem w Indianapolis. Wraz z bratem Hankiem prowadzi Vlogbrothers, jeden z najpopularniejszych projektów wideo w sieci. 

Hazel Grace Lancaster jest szesnastolatką, która trzy lata temu zachorowała na raka i od tej pory nie chodzi do szkoły, a cały swój wolny czas spędza na czytaniu raz po raz Ciosu udręki i oglądaniu programu America's Next Top Model. Nieodłącznym elementem jej życia jest aparat tlenowy, którego nazwała Philip. Jakiś czas temu zdarzył się Cud, dzięki któremu Hazel przeżyła. Przyjęła nowe lekarstwo, Phanlanxifor, które zadziałało akurat na jej organizm i guzy w jej płucach przestały się powiększać. Co prawda, Hazel dalej jest boleśnie świadoma tego, że ten lek kupił jej trochę więcej życia, jednak nie zniszczył całkowicie komórek rakowych.

Prawdziwym przełomem w jej życiu jest moment, w którym na grupie wsparcia w Dosłownym Sercu Jezusa poznaje Augustusa Watersa. Dowiaduje się, że chłopak chorował na kostniakomięsaka, który pozbawił go jednej nogi - teraz jednak ma się o wiele lepiej i ma nadzieję, że rak nie powróci. Z Hazel łączy go rozmowa o zapomnieniu, a potem odnajdują coraz więcej wspólnych rzeczy. Dziewczyna nawet nie spostrzeże się, kiedy Augustus stanie się dla niej wszystkim. Czeka na nią niesamowita podróż, o której długo marzyła i wreszcie będzie miała możliwość spełnienia swojego marzenia. 

Zakochiwałam się w nim tak, jakbym zapadała w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie.

Długo broniłam się przed tą książką, a im więcej pochlebnych opinii czytałam, tym bardziej nie chciałam po nią sięgnąć. Myślałam, że to nie będzie książka dla mnie, bo naprawdę ani trochę mnie do niej nie ciągnęło, jednak zakupiłam ją pod wpływem impulsu i ani trochę tego nie żałuję. To chyba najlepiej wydane 35 złotych. Bardziej nie mogłam się mylić, mówiąc, że to nie jest książka dla mnie, bo to historia dla każdego, z którą wszyscy muszą się zapoznać.

Są takie książki, o których chcielibyśmy powiedzieć milion rzeczy, ale żadne mądre słowo z nas nie wypłynie, bo autor tak bardzo namieszał nam daną historią w głowie. Możemy tylko cały czas odtwarzać w myślach przygody bohaterów, śmiać się przy ich licznych rozmowach i płakać nad zakończeniem. Są takie książki, które trafiają prosto do serca - taką właśnie jest Gwiazd naszych wina. Alfabet ma niestety tylko 32 litery i to jest stanowczo za mało, żeby określić geniusz tej książki i jej autora. Miłość do tej historii chciałoby się wykrzyczeć we wszystkich językach świata, a nawet stworzyć kilka nowych, tylko po to, żebyśmy mieli pewność, iż wszyscy dowiedzą się o tym, jak bardzo jest cudowna. 

Zanim jeszcze zaczęłam czytać tę pozycję to skojarzyła mi się z książką Oskar i pani Róża, która również wywarła na mnie wielkie wrażenie. Wydaje mi się, że nie ma co porównywać tych dwóch książek między sobą, bo obydwie są genialne, jednak przyznam szczerze, że bezapelacyjnie nie ma większego geniuszu niż Gwiazd naszych wina. A dlaczego? Cytując autora powiem, że dlatego, iż to nie jest książka o raku, bo książki o raku to lipa. To nie jest ckliwa historia, w której bohater chory na raka jest niemożliwie twardy i niewzruszony oraz nie ustaje w walce z chorobą. Ta książka nie miała na celu wywołać litości w czytelniku, ale zaskarbić sobie jego sympatię, nie pozostawiając żadnych negatywnych doznań. Od pierwszych stron mogliśmy zakochać się w Hazel i Augustusie, a autor wykreował te postaci w taki sposób, że nawet nie odczuwaliśmy tego, iż mogą być chore na raka. Zazwyczaj smucimy się nad losem bohaterów i wywołują oni w nas litość, ale nie w tej książce - nie patrzymy na nich jak na obłożnie chorych, ale jak na zdrowych i pełnych życia ludzi, którymi są mimo swojej choroby. Hazel i Augustus nie płaczą nad swoim losem, ale cieszą się życiem i każdą chwilą spędzoną ze sobą. Bo właśnie o to chodzi w byciu silnym - nie o wzniosłe mówienie o swojej walce z chorobą, ale znoszenie ją w spokoju i nie pozwalanie na to, żeby rozprzestrzeniła się i zagnieździła w naszej mentalności oraz żeby zniszczyła nas przez nadmierny natłok myśli.

 - Nie zabijają dopóki nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.

Gwiazd naszych wina złamało mi serce w podobny sposób jak Baśniarz. To prawda, te pozycje potrafią zdołować człowieka, jednak mimo wszystko pozwoliłabym, żeby złamały serce jeszcze milion razy, jeśli to oznaczałoby, że mogę przez choć krótką chwilę znowu pobyć razem z ukochanymi bohaterami. John Green jest naprawdę bardzo okrutny - przez prawie całą książkę prowadzi czytelnika z wielkim humorem i sprawia, że może się odprężyć, a potem nagle uderza w niego zbyt wielką falą emocji, której nie może znieść. To w pewien sposób cudowne, że w pewnej chwili śmiejemy się jak szaleńcy, a w drugiej wypłakujemy sobie oczy. Taki geniusz to tylko u Johna Greena.

Można sobie mówić, że ta historia na pewno nie jest dla mnie, że mi się nie spodoba, że nie przepadam za taką literaturą, ale prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy wielbicielami książek Greena - niektórzy tylko jeszcze ich nie odkryli. Nie mam słów, które mogłyby opisać to, co działo się ze mną przy czytaniu tej książki. To była miłość od pierwszej strony - już wtedy wczułam się w sytuację bohaterów i nie odstępowałam ich na krok. Chyba nie było takiej siły, która mogłaby mnie odciągnąć od tej książki. Nie pomagało absolutnie nic - żadnego jedzenia, żadnego picia, żadnych rozmów, wszystkiego musiałam się wyrzec dopóki nie skończyłam czytać Gwiazd naszych wina.

Trudno jest pisać o książce, gdy ma się o niej tak wiele do powiedzenia, że aż czuje się wielki ból z powodu tego, iż nie można powiedzieć wszystkiego, co się chce. Nawet nie mam możliwości, żeby przelać przez opuszki moich palców za pośrednictwem klawiatury tego wszystkiego, za co chciałabym, żebyście pokochali tę książkę. Nie mam takich słów, które trafiłyby bezpośrednio do Waszego serca i namieszałyby w nim tak bardzo jak w moim zamieszały Gwiazd naszych wina. Wszystkie te wyrazy ukradł mi John Green i zamknął w swojej książce, więc jeśli chcecie znać moją opinię na temat tej historii to jest tylko jedno rozwiązanie: musicie ją przeczytać i odczuć na sobie jej moc. Powtórzę to jeszcze raz: To nie jest książka o raku, bo książki o raku to lipa. Powiem szczerze, że nie macie żadnej wymówki, która mogłaby Was obronić przed przeczytaniem tej książki. Po prostu musicie ją poznać, bo inaczej nie możecie w pełni odczuć tego wszystkiego, co daje nam obcowanie z literaturą. To właśnie dzięki Gwiazd naszych wina możemy przypomnieć sobie za co tak bardzo kochamy czytanie, a nawet rozkochać w książkach serca niedowiarków, którzy tłumaczą, że nie lubią czytać. Co to w ogóle za wytłumaczenie? Czymś takim mają się wywinąć przed przeczytaniem Gwiazd naszych wina? Każdy z nas jest czytelnikiem, ale niektórzy jeszcze o tym nie wiedzą, bo nie przeczytali żadnej książki Johna Greena.

Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają. Ale są też dzieła takie (...), o których nie możesz opowiadać innym, książki tak rzadkie i wyjątkowe, i twoje, że dzielenie się nimi wydaje się niemal zdradą.

23 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze żadnej negatywnej opinii na temat tej książki, coś w tym musi być!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle pozytywnych recenzji już przeczytałam, a jeszcze nie kupiłam tej powieści:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokochałam tę książkę! Nie pamiętam kiedy ostatnio tak wiele łez wylałam podczas czytania ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. każda recenzja wygląda tak samo: jej autor jest zdruzgotany. dobrze powiedziałaś, że wszyscy jesteśmy fanami Greena, tylko niektórzy z nas go jeszcze nie odkryli. i to niestety jestem ja, bo za dużo czasu straciłam na takie puste gadanie "to nie dla mnie". ale teraz mam książkę w naprawdę bliskich planach i nie mogę się już doczekac :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu nie trzeba dużo pisać... Książka jest świetna i koniecznie każdy musi ją przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo bardzo bardzo chcę ją przeczytać! Kojarzy mi się trochę z "Biała jak mleko, czerwona jak krew", ciekawe czy słusznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Patka - niesłusznie! Wyobraź sobie, że "Biała jak mleko..." to polska miejska droga, a "Gwiazd naszych wina" niemiecka autostrada. Kolosalna różnica! :D

    Kocham tę książkę! <3 "Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy wielbicielami książek Greena - niektórzy tylko jeszcze ich nie odkryli" - świetnie napisane. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że Ci się spodobała :D Green załamał czasoprzestrzeń tą powieścią! A Augustus jest czarujący :3

    OdpowiedzUsuń
  9. To musi być cudowna książka, jeszcze nie czytałam żadnej opinii, w której ktoś by coś w niej krytykował! Na pewno przeczytam.

    Zapraszam do siebie: in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Długo czekałam aż będę mieć możliwość zabrania się za książkę. I teraz mam ją i to nawet w oryginale:)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja jeszcze nie miałam okazji sięgnąć :c

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie dzisiaj do mnie doszła. Tak się składa, że jutro jadę na wycieczkę klasową, więc będę miała co czytać w podróży. Trochę się obawiam mojej wrażliwości i że będę ryczeć w autobusie przy wszystkich, ale w sumie olać to, chcę poznać tą książkę!

    OdpowiedzUsuń
  13. Och widzę, że Ciebie książka też zachwyciła! Tak samo jak mnie ! Mi też skojarzyła się z "Oskrem i panią Różą", a jeśli podobają Ci się takiego typu książki to musisz też sięgnąć po "Olivier i zeszyt z marzeniami" równie rewelacyjna. Drugi obrazek jest przecudowny tak to sobie wyobrażałam. Już bym chciała zobaczyć film, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszyscy chwalą tą książkę. Ja również od dawna chcę ją przeczytać. Mam nadzieję, iż niedługo nadarzy się okazja, aby po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Coraz gorzej czuję się z tym, iż ta książka nie przypadła mi zbytnio do gustu, ale nadal obstaję przy swoim zdaniu. Cieszę się jednak, że dla innych ta pozycja jest wartościowa i wnosi coś do ich życia. Ja chcę jeszcze raz dać szansę temu autorowi i spróbuję z inną jego książką.

    OdpowiedzUsuń
  16. Z każdej strony bombardują mnie pozytywne recenzje na temat tej powieści, więc chyba nie pozostaje mi nic innego jak tylko dać się złamać i w końcu po nią sięgnąć :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja nie mogę, zaczynam powoli się wstydzić, że tej książki jeszcze nie czytałam...

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękna opowieść, niestety to ostatnie zdjęcie, co wstawiłaś, to troszkę spoiler.

    OdpowiedzUsuń
  19. Książka jest cudowna. Historia strasznie wzrusza i na długo zapada w pamięci. Godna polecenia!
    pozdrawiam
    Miłośniczka Książek

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem jej strasznie ciekawa! Gdy tylko będę miała kasę, od razu kupię ją oraz Papierowe Miasta :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Niedawno przeczytana, i uważam że naprawdę jest niesamowita, a w Twojej recenzji nie ma słowa przesady. Też należę do grona 'serdecznych polecaczy' tej książki, bo jest wyjątkowa i wymyka się wszelkim ramom. Warto przeczytać, oj, warto.

    OdpowiedzUsuń
  22. To moja ukochana książka. Jak również i Ty - zakochałam się w niej od pierwszej strony. Niestety, znałam zakończenie przed rozpoczęciem czytania. Przez moją siostrę, która gorliwie mi ją polecała. Zdradziła mi je przez przypadek...
    Cóż, ogólnie, John Green jest genialnym pisarzem. Te książki, które są w polskim przekładzie - przeczytałam wszystkie. Najbardziej kocham właśnie Gwiazd Naszych Wina, a na drugim miejscu jest Szukając Alaski (która to, równie mocno mnie zraniła jak GNW). Papierowe Miasta to pierwsza książka Greena, którą przeczytałam

    OdpowiedzUsuń

 

Blog Archive