Oryginalny tytuł: Half Bad
Autorka: Sally Green
Ilość stron: 398
Wydawnictwo: Uroboros
Kategoria: fantastyka
Wydanie polskie: 10 września 2014
Wydanie oryginalne: 2014
Cena z okładki: 39,99 zł
Ocena: 6/10
We współczesnej Anglii na ulicach można spotkać nie tylko ludzi, ale również istoty o magicznych zdolnościach. Czarodziejki i czarodzieje, nazywani białymi, żyją między nami i uważa się ich za dobrych. Istnieją również czarownice i czarownicy, zwani czarnymi, którzy muszą ukrywać się przed Radą Białej Magii. Natan jako dziecko czarownika i czarodziejki jest półkodem, ma w sobie domieszkę zarówno białej jak i czarnej magii. Stanowi zagrożenie dla Rady, gdyż nie można mieć pewności co do tego, która część jego natury ujawni się, gdy dorośnie. W związku z tym, że jest synem jednego z najpotężniejszych i najbardziej poszukiwanych czarowników nie ma łatwego życia. Nikt go tak naprawdę nie chce, a wkrótce jego zła reputacja ściąga na niego niebezpieczeństwo. Zostaje zamknięty w klatce i jest niedobrze traktowany. W Natanie rodzi się potrzeba odnalezienia ojca, który obdarowałby go w dniu jego siedemnastych urodzin trzema darami, które pozwolą rozwinąć mu jego zdolności. Czy będąc nieustannie ściganym i śledzonym, uda mi się znaleźć bezpieczne schronienie?
Kto tak jak ja był święcie przekonany, że Zła krew będzie o wampirach, ręka w górę. Tak to jest jak się nie czyta opisów. Pozwoliłam na to, by Zła krew pozostała dla mnie zagadką, którą sama muszę rozwiązać i okazało się, że jest to książka na temat magii. Dawno już nie czytałam niczego związanego z czarodziejami i czarownikami, więc byłam bardzo zadowolona z tego, że mogłam przeczytać tę książkę. Zresztą na zagranicznych stronach czytelnicy rozpływają się na temat tej książki, więc nic dziwnego, że nie mogłam doczekać się tego aż w końcu ją przeczytam. Może nie do końca była to powieść zapadająca w pamięć, ale trzeba przyznać, że ma w sobie coś, co sprawia, że czyta się ją bardzo przyjemnie.
Właściwie to Zła krew porwała mnie od pierwszego rozdziału. Kilkanaście pierwszych stron jest napisane z bardzo ciekawej perspektywy. Autorka pisze, jakbyś to Ty, czytelnik, był na miejscu głównego bohatera. Jesteś w klatce i przypominasz sobie standardowy podział dnia, a do tego obmyślasz plan ucieczki. Potem następuje retrospekcja i dowiadujemy się dlaczego właściwie sami razem z Natanem siedzimy zamknięci w klatce. Już od tego momentu autorka miała mnie w garści. Kartki dosłownie przepływały między palcami, gdy pochłaniałam kolejne wydarzenia. To jedna z tych książek, które właściwie nie mają w sobie nic nowego ani odkrywczego, ale dobrze się je czyta i można spędzić naprawdę miło czas. Wątek czarowników i czarodziejów naprawdę mi się spodobał, gdyż już dawno niczego takiego nie czytałam, więc fajnie było na nowo zagłębić się w świat magii. Mimo tego, że właściwego "czarowania" było naprawdę mało, to można było wyczuć w książce tę charakterystyczną magiczną atmosferę, a mi się to naprawdę bardzo spodobało.
Nie mogłam odpędzić od siebie skojarzenia z Miastem kości. Może to przez ten klimat i motyw złego ojca? Sama do końca nie jestem pewna, jednak w niektórych momentach miałam wrażenie, jakby za chwilę miały wyskoczyć postaci z wcześniej wspomnianej książki. Zła krew może nie jest niesamowicie poruszająca czy odkrywająca nowe zagadnienia, ale naprawdę bardzo dobrze i szybko się ją czyta. Jeśli chodzi o głównego bohatera to udało mi się go polubić. Nie był wyidealizowany, miał swoje wady i ciężką sytuację w życiu, a los naznaczył go bliznami, przez co wydawał się bardziej ludzki. Można się zżyć z tą historią, jednak faktem jest, że nie robi zbyt wielkiego szału. Dobrze się ją czyta, ale to wszystko. Wciągnie na dwa dni, jednak z pewnością nie zapadnie na długo w pamięć.
Jestem zachwycona okładką. Rozlewającą się krwią i twarzą, która się z niej wyłania. Bardzo dobrze, że wydawnictwo postanowiło zachować oryginalną okładkę, bo ona świetnie dodaje klimatu tej historii. W książce jest trochę niedociągnięć, jednak w ogólnym rozrachunku wypada nie najgorzej. Można było napisać coś gorszego. Może pomysł na fabułę nie jest oryginalny, ale nie zmienia to faktu, że Złą krew da się polubić i spędzić z nią kilka ciekawych dni. Ja jestem bardzo zadowolona z przebiegu akcji w powieści i ogólnego zakończenia, które tylko sprawiło, że chcę poznać dalsze losy Natana. To bardzo ciekawy początek, z którego może wyjść całkiem ciekawa seria. Jestem bardzo ciekawa tego, co wydarzy się w następnych tomach i mam przeczucie, że kolejne części będą lepsze niż ta.
Zła krew jest książką dobrą i ciekawą, ale nie zapadającą w pamięć. Przyjemnie się ją czyta, jest niezobowiązująca i można się pogrążyć w magicznym świecie wykreowanym przez Sally Green, jednak nie wzbudzi w czytelniku głębszych emocji. Mam wielką nadzieję na to, że autorka dobrze wykorzysta potencjał, który nadała tej serii w pierwszym tomie i wyjdzie z tego coś naprawdę dobrego. Jeśli lubicie fantastykę w magicznym wydaniu to Zła krew jest zdecydowanie dla Was. Dobrze poczytać coś niezobowiązującego bez żadnych wampirów bądź wilkołaków z nutką tajemniczości, przemocy i magii. Ja ze swojej strony polecam Złą krew.
Za możliwość przeczytania Złej krwi dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal.
A już myślałam, że będzie to książka o wampirach. Nie za bardzo podobało mi się ,,Miasto Kości", więc raczej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńRównież myślałam że będzie to o wampirach :D Nie wiem, czy przeczytam.
OdpowiedzUsuńAh, zazdroszczę, że mogłaś ją przeczytać ^^ Powiem szczerze, że ja nie myślałam, że to będzie o wampirach. Nie wiem, jakoś nawet nie przyszło mi do głowy. A podobieństwa do Darów Anioła - trzeba się zastanowić, czy to na pewno minus ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o książce, ale zainteresowałaś mnie, mimo że lektura jest niezobowiązująca.
OdpowiedzUsuńLiczyłam, że to będzie takie WOW, bo zapowiadała się świetnie, ale jak widzę wypada normalnie... szkoda.
OdpowiedzUsuń"Zła krew" zaintrygowała mnie, od kiedy przeczytałam jej opis, także jeżeli kiedyś nadarzy się okazja, to z chęcią ją poznam.:)
OdpowiedzUsuńJa również cały czas myślałam, ze historia tyczyć się będzie wampirów :P Dopiero reklamy Uroboros uświadomiły mi w jakim jestem błędzie :D
OdpowiedzUsuńNa książkę miałam ochotę już wcześniej, ale po Twojej recenzji jest ona jeszcze większa. Z tym, że teraz wiem, że nie mogę się nastawiać na coś dużo bardziej ambitnego :P
Krew = wampiry, przyznam, że i mi od razu się z nimi skojarzyło :D Do książki mnie nie ciągnie - nie przepadam za tematem magii. Jednak gdy będę mieć okazję, to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale nie przekonuje mnie.
OdpowiedzUsuńAch, widzę, że czytamy aktualnie też to samo (MNO!) <3
OdpowiedzUsuńA wracając do "Złej krwi" to ja także pozwoliłam sobie na nieczytanie opisu, jedynie zobaczyłam zwiastun. Niektóre rzeczy też mi się kojarzyły z serią Dary Anioła, ale jednak Clare także początkowo inspirowała się Harry'm Potterem, a do HP w "Złej krwi" sporo było odniesień (mi się jeszcze kojarzyło z Herosami).
Dla mnie nie czytało się aż tak lekko - może jak już przebrnęłam przez 3/4 tej powieści. Początek był taki super, ale potem te długie retrospekcje - lepsza byłaby tu naprzemienna narracja przeszłość-teraźniejszość.