222. Ars Dragonia - Joanna Jodełka


Tytuł: Ars Dragonia
Autorka: Joanna Jodełka
Ilość stron: 280
Wydawnictwo: Egmont
Kategoria: fantastyka
Data wydania: 21 maja 2014
Cena z okładki: 29,99 zł
Ocena: 3/10



Szesnastoletni Sebastian Pitt pojawia się w Poznaniu w celu uczestniczenia w pogrzebie jego dziadka. Okazuje się, że ten umarł w bardzo tajemniczych i niewyjaśnionych okolicznościach. Sebastian jest święcie przekonany, że do Poznania ściągnął go jego ojciec, którego nienawidzi z powodu zbyt długiej rozłąki. Jednak kiedy ojciec go spotyka wydaje się przerażony jego widokiem. Nie spodziewał się tutaj swojego syna. A jednak komuś bardzo zależało na śmierci najstarszego z Pittów i na pojawieniu się Sebastiana w Poznaniu.

Kilka razy przekonałam się, że fantastyka w polskim wykonaniu nie wychodzi najlepiej. A może po prostu jeszcze nie trafiłam na dobrą książkę z tego gatunku? Sięgając po Ars Dragonię, miałam nadzieję, że uda mi się nieco przekonać do rodzimej twórczości, ale zostałam tylko niemile zaskoczona. Jednak będę twardo stać przy fantastyce zagranicznej i raczej nie dam już szans niektórym polskim powieściom. Niestety faktem jest to, że bardzo rozczarowała mnie ta książka. Liczyłam na coś z niespotykanym klimatem, magicznym Poznaniem i masą niewyjaśnionych tajemnic, a dostałam coś całkiem odwrotnego. 

Książka od pierwszych stron nie zachęca do sięgnięcia po nią. Sposób w jaki autorka pisze jest zbyt chaotyczny i po prostu... prosty. Nie ma żadnych rozbudowanych zdań, a cała akcja zamyka się w kilku słowach. Po prostu wydało mi się to pójściem na łatwiznę. Nie znajdziemy tutaj pięknych opisów Poznania bądź otajączego Sebastiana świata, ale krótkie i urywane zdania, które bardzo nieprzyjemnie się czyta. Od samego początku wszystko dzieje się zbyt szybko i przede wszystkim brak w tym jakiejkolwiek chronologiczności. Wydarzenia następują po sobie chaotycznie, a czytelnik nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co właśnie czyta i przez co czuje się niesamowicie zagubiony. Ja już od tych pierwszych stron wiedziałam, że książka mi się nie spodoba, jednak brnęłam dalej, mając nadzieję, że w końcu akcja się rozkręci i mnie wciągnie. Jak to mówią: nadzieja matką głupich.

Autorka miała bardzo ciekawy pomysł na tę książkę, ale niestety według mnie go w pełni nie wykorzystała. Na początku Sebastian zostaje wrzucony na głęboką wodę i dużo się dzieje, ale mimo tego wszystko jest bardzo chaotyczne. Raporty policyjne to bardzo fajne rozwiązanie, jednak czytało się je niemiłosiernie długo i okazywały się naprawdę nużące. W niektórych momentach wzmagały ciekawość czytelnika, jednak głównie bardzo niechętnie podchodziło się do ich czytania. Kolejnym zarzutem jest to, że akcja po kilkudziesięciu stronach niesamowicie się wlecze. Aż ma się ochotę odłożyć ją w połowie i nigdy do niej nie wrócić, gdyż naprawdę nie widać w niej nic ciekawego. Pomysł ciekawy, ale nie wykorzystany, a takie niestety są najgorsze. Dodatkowo autorka ma dziwny zwyczaj do rozpoczynania wątków i nie doprowadzania ich do końca. Owszem, główny wątek został rozwiązany, jednak raporty policyjne i wydarzenia, które działy się wraz z upływem stron nasuwały naprawdę wiele pytań, na które chyba nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. Sam bohater też nie jest nikim specjalnym. Można przywyknąć do sposobu prowadzenia akcji z jego punktu widzenia, jednak nie wzbudza w czytelniku żadnych głębszych emocji.

Zakończenie również nie powala. Główna sprawa zostaje doprowadzona do końca, jednak czytelnikowi pozostaje bardzo duży niedosyt. Nie znajdziemy odpowiedzi na wiele pytań, które zostały nam w głowie po zakończeniu i jedyne, co można w tej sytuacji zrobić to czekać na kolejny tom, mając nadzieję, że sytuacja książki nieco się poprawi. Ja wiem, że nie będę chciała przeczytać następnej części, gdyż już wystarczająco wymęczyłam się z tym tomem. Niestety Ars Dragonia nawet na chwilę mnie nie wciągnęła, a jedynie nużyła i bardzo niechętnie po nią sięgałam. Jedynym plusem są rysunki umieszczone na końcu powieści. Przez nie czytelnik może lepiej zrozumieć o co chodziło w całej akcji, a mieszkańcy Poznania z pewnością będą zadowoleni, bo ukazują kolejne budynki bądź ulice.

Ars Dragonia jest niestety słabą książką, chociaż liczyłam na to, że autorka mnie nie zawiedzie. Wiem, że nie przeczytam kolejnej części, jeśli powstanie, i również nie polecam Wam tej książki. Naprawdę lepiej wyjdziecie na tym, jeśli sięgniecie po coś co wiecie, że na pewno Wam się spodoba. Takie wydanie polskiej fantastyki ani trochę mi się nie spodobało, jednak nie da się odmówić tego, że autorka miała ciekawy pomysł. Niestety ten potencjał nie został w pełni wykorzystany, a ja jestem naprawdę bardzo rozczarowana.


Za możliwość przeczytania Ars Dragonii dziękuję wydawnictwu Egmont.

6 komentarze:

  1. Słyszałam trochę o tej książce, ale nie jest raczej w moim guście ;)

    namalowac-swiat-slowami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji z pewnością nie sięgnę po nią. A szkoda, bo zapowiadała się ciekawie :///

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantasy dziejące się w polskiej rzeczywistości? To się totalnie wyklucza jak dla mnie. Na pewno nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. A szkoda, bo pomysł mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa okładka, szkoda, że tylko okładka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam już kilka opinii na temat tej książki i przyznam się szczerze, że nie jestem do końca do niej przekonana. Nadal się waham czy po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

 

Blog Archive