180. Patriota - Marie Lu

Polski tytuł: Patriota
Oryginalny tytuł: Champion
Autorka: Marie Lu
Ilość stron: 351
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Kategoria: dystopia
Wydanie polskie: 21 lutego 2014
Wydanie oryginalne: 2013
Cena z okładki: 29,90 zł
Ocena: 7/10

Day i June poświęcili wszystko dla siebie i dla Republiki. Po tym, jak Anden został Elektorem Primo lud Republiki może wreszcie pisać własną historię, która nie będzie opierała się jedynie na bólu, epidemiach i Próbach. June przestała być detektyw śledczą i teraz szkoli się na Princeps-Adeptkę, czyli osobę, która znajduje się najbliżej Elektora i doradza mu we wszystkich wyborach. Day natomiast z najbardziej ściganego przestępcy w całej Republice stał się symbolem dla ludzi, którzy teraz go uwielbiają i wszyscy urzędnicy muszą liczyć sie z jego zdaniem, nawet sam Elektor Primo, gdyż wie, że wystarczy jedno skinieie palca Daya, by wywołać rewolucję.

Mimo tej sielanki żadne z nich nie jest w stanie przewidzieć tego, co wkrótce się wydarzy. Okazuje się, że na terenie Kolonii wybuchła prawdziwa epidemia, przez którą ludzie wpadli w panikę. Władze tego terenu są przekonane, że to Republika rozpyliła szkodliwe bakterie i to przez nich teraz ludzie chorują. Anden dostaje ultimatum: albo da Koloniom antidotum, albo w ciągu 2 tygodni zaatakują Republikę. Elektor zdaje sobie sprawę z tego, że wojna z Koloniami musiała się kiedyś wydarzyć i teraz wylatuje razem z June do Ross City na Antarktyce, by znaleźć sojuszników. Okazuje się, że dla dobra państwa Day będzie musiał poświęcić najważniejszą rzecz, jaka pozostała w jego życiu, na co absolutnie nie chce się zgodzić. Tymczasem połączone siły Kolonii i Afryki są już niemal u wrót Republiki.

- Cześć - mówi. - Mam na imię Daniel.
- Cześć - odpowiadam. - A ja jestem June.

Na Patriotę czekałam praktycznie rok i nie mogłam doczekać się tego, żeby wreszcie dowiedzieć się, jak zostaną rozstrzygnięte losy Daya i June. Moja historia z tą serią była bardzo wyboista... Rebeliant był dla mnie naprawdę kiepski i niedopracowany, natomiast bezgranicznie zakochałam się w Wybrańcu i od tego czasu ta seria stała się jedną z moich ulubionych. A przecież wiadomo, jak bardzo wyczekuje się tej ostatniej części trylogii, tym bardziej jeśli się ją pokochało. Patriotę kupiłam niemal od razu po premierze i równie szybko zabrałam się do czytania. Czy sprostał moim wymaganiom?

Głównym atutem Patrioty jest jego dynamiczność. W tej powieści dzieje się coś już od praktycznie pierwszych stron, gdyż na początku mamy małe wprowadzenie do tego, co się działo u Daya i June przez te osiem miesięcy od zakończenia poprzedniego tomu, a potem dowiadujemy się coraz to nowych rzeczy, które całkowicie zmienią całą Republikę, a mianowicie: pojawienie się epidemii na terenie Kolonii i wojna. Od pierwszej części czekałam na to, żeby autorka wreszcie przedstawiła ten odwieczny spór między Republiką a Koloniami i w Patriocie moja rządza krwi została zaspokojona. Byłam bardzo ciekawa, jak jej się to uda, gdyż opisywanie walk wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe, a jednak zostałam mile zaskoczona. W wielu powieściach brakuje płynności w ukazywaniu poszczególnych momentów z wojny, jednak Marie Lu świetnie sobie z tym poradziła i jednocześnie zachowała w bohaterach zimną krew, dzięki której udawało im się przeżyć. Mam taką zasadę, że nigdy nie czytam opisów książek, które kupiłam lub mam zamiar niedługo przeczytać - po prostu tego nie robię, żeby zostać zaskoczoną. W tym przypadku Marie Lu naprawdę bardzo się to udało, gdyż nie spodziewałam się tak wielu znaczących wydarzeń.

Jednym z najlepszych momentów w książce jest wyprawa June z Andenem do Ross City. Czytałam ten wątek po prostu z zachwytem w oczach, gdyż autorka nadała Ross City nowy wymiar - gry komputerowej. Całe życie było niczym gra, w której otrzymywało się punkty za dobre uczynki, a odejmowało za złe, dzięki czemu społeczeństwo lepiej się rozwijało i nie było tam żadnych sporów. Każdy chciał być na jak najwyższym levelu, więc nawet nie myślał o tym, żeby uczynić jakąkolwiek rzecz źle. Byłam absolutnie zauroczona tym, w jaki sposób autorka to wymyśliła, jednak to nie była jedyna rzecz, która okazała się świetna w tej ostatniej części. Nie jest tak, że to powieść bez wad, jednak jest ich dla mnie naprawdę mało. Niemal wszystko mi się w niej podobało, a szczególnie ta dynamiczność akcji i całkowicie niespodziewane wydarzenia. Nawet teraz zastanawiam się, jak to możliwe, że osoba, która napisała tak słabą pierwszą część, stworzyła tak dobrą ostatnią. Widać, że styl Marie Lu rozwinął się na przestrzeni tych trzech tomów i zdecydowanie polepszył.

Alleluja! Udało mi się wreszcie polubić Daya, co było dla mnie niemożliwe przez poprzednie dwa tomy. Dalej był wyidealizowany i latał za June, jednak w tej części coś uległo zmianie. Stał się bardziej rzeczywisty przez swoją troskę o najbliższe osoby, co sprawiło, że udaje mi się teraz całkiem miło go wspominać. June również uległa wielkiej zmianie, szczególnie patrząc na przestrzeni tych trzech tomów. Ze zdystansowanej detektyw śledczej stała się najbliższą osobą dla Elektora, a dodatkowo jej charakter uległ zmianie. Zdecydowanie taka June odpowiada mi najbardziej. Dalej miała nieprzeciętny umysł, który potrafił wszystko skalkulować, jednak, tak jak Day, nabrała nieco więcej ludzkich cech i przez to wydaje mi się, że teraz jest to jedna z lepszych bohaterek, o których miałam przyjemność czytać. Zarówno Day, jak i June przeszli ogromną metamorfozę na przestrzeni całej trylogii, jednak mogę zdecydowanie stwierdzić, że wyszło im to tylko na dobre. Jestem bardzo zadowolona z takiego ukazania wszystkich postaci, a jeszcze bardziej z tego, że Patriota tak pozytywnie mnie zaskoczył.

Mimo tego, iż uważam Wybrańca za najlepszą część serii, bardzo mile odebrałam Patriotę i dalej nie mogę pogodzić się z tym, że to już koniec. Niesamowicie przywiązałam się do wszystkich bohaterów i ciągle jestem jeszcze w świecie wykreowanym przez Marie Lu. Zakończenie Patrioty kompletnie mnie zaskoczyło, a do tego zarówno zasmuciło, jak i uradowało. Jestem ogromnie zadowolona z tego, jak autorka postanowiła zakończyć tę powieść. Czegoś takiego bym się nie spodziewała, jednak to zdecydowanie pozytywne zaskoczenie. Moja historia z tą trylogią jest świetnym przykładem na to, że nie można zrażać się do pierwszej części, gdyż kolejne dwie można ogromnie polubić. Patriota to świetne zakończenie trylogii, które z pewnością na długo pozostanie w mojej głowie. Z wielką chęcią jeszcze raz wrócę do świata, który wykreowała autorka, a Wam naprawdę bardzo polecam całą trylogię.



6 komentarze:

  1. Myślę, że przedstawiłaś tę książkę bardzo dobrze! :3
    Chętnie po nią sięgnę! :)

    Zapraszam w wolnej chwilce do mnie :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, muszę się zabrać za tę serię! Naprawdę mam na nią ogromną chęć:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ''Patriotę'' mam na półce. Niedługo zabiorę się za czytanie i mam nadzieję, że książka pozostawi miłe odczucia.
    Pozdrawiam Serdecznie

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę w końcu sięgnąć po I tom tej serii!!

    OdpowiedzUsuń
  5. To już wyszła trzecia część?! Jakoś nie zanotowałem... ale wciąż nie przeczytałem pierwszej części, więc muszę to nadrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja nadal nie zaczęłam pierwszej części... Strasznie tego żałuję.

    OdpowiedzUsuń

 

Blog Archive