106. Przedpremierowo: Angelfall - Susan Ee

Polski tytuł: Angelfall
Oryginalny tytuł: Angelfall
Autorka: Susan Ee
Ilość stron: 316
Wydawnictwo: Filia
Kategoria: fantastyka
Wydanie polskie: 17 kwietnia 2013
Wydanie oryginalne: 2012
Cena z okładki: 36,90 zł
Ocena: 7/10


"W nowym świecie nocą zawładnęły istoty, których obawiają się nawet najgroźniejsze gangi".

Susan Ee jadła meze na starym mieście w Jerozolimie, surfowała po ciepłych wodach u wybrzeży Kostaryki i zaprezentowała nakręconą przez siebie krótkometrażówkę na jednym z ważnych festiwali filmowych. Od dziecka uwielbia science fiction, fantasy i horrory, zwłaszcza takie ze szczyptą romansu. Pracowała jako prawniczka, ale uwielbia pisać, ponieważ w ten sposób może puścić wodze swojej nieokiełznanej wyobraźni.

Anioły zstąpiły na Ziemię. Niestety ci, których do tej pory nazywaliśmy stróżami stali się czymś całkowicie przeciwnym i o wiele gorszym - Najeźdźcami, którzy przybyli po to, żeby podporządkować sobie cały nasz świat. Zmiotły większość miast z powierzchni ziemi, a ci nieliczni ludzie, którym udało się przeżyć taką apokalipsę zmienili się w nieludzko brutalne istoty, które muszą walczyć o każdy następny dzień. Nie ma elektryczności, żadnych komórek, komputerów, a nawet brakuje jedzenia - to właśnie zrobiły nam anioły. Nikt nie wie dlaczego zstąpiły na Ziemię i jaki mają plan, ale wszyscy poznali wyjątkową brutalność Najeźdźców, którzy jeszcze do niedawna byli dla ludzi ucieleśnieniem dobra, a teraz są niczym wyjęci z najgorszych koszmarów.

Penryn od dawna planowała ucieczkę ze swojego mieszkania. Marzyła, że wreszcie odnajdzie gdzieś spokojne miejsce, w którym byłaby szczęśliwa z matką i siostrą. Niestety nie ma się co oszukiwać. Trudno samemu znaleźć jakieś bezpieczne miejsce w takim post-apokaliptycznym świecie, a tym bardziej, gdy ma się pod opieką niezrównoważoną psychicznie matkę i niepełnosprawną siedmioletnią siostrę. Jednak Penryn w końcu zdobywa się na odwagę i postanawia uciec razem z rodziną z ich kryjówki. Niestety wybrały sobie bardzo niefortunny moment, bowiem właśnie wtedy niedaleko nich lądują anioły, które zaczynają znęcać się nad jednym z nich. Wszystkie zostają zauważone, a niedługo potem jeden z bestialskich Najeźdźców porywa siostrę Penryn. Dziewczyna rusza w pościg za siedmiolatką, jednak niespodziewanie znajduje sobie sprzymierzeńca w kimś, kogo nigdy nie podejrzewałaby o dobre intencje. Razem ze swoim wrogiem będzie musiała przemierzyć zniszczoną Kalifornię, aby w końcu stanąć przed najtrudniejszym wyborem.

"Wszystkie uczucia wpycham do sejfu i zatrzaskuję za nimi grube, trzymetrowe drzwi - na wypadek, gdyby któremuś zachciało się wydostać".

Angelfall to chyba najlepiej wypromowana książka w ostatnich czasach. Chyba nie ma osoby, która nie czekałaby z zapartym tchem na dzień premiery, żeby wreszcie mieć tę książkę w swoich rękach. Ja sama muszę przyznać, że czekałam na nią z utęsknieniem i gdy wreszcie do mnie dotarła to byłam bezbrzeżnie szczęśliwa - rzuciłam wszystko i zaczęłam ją czytać. Czy było tak kolorowo, jak sobie wyobrażałam?

Pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to fakt, że gdzieś już spotkałam się z taką tematyką. Zstąpienie aniołów na ziemię, ich, całkiem odmienne od pokojowych, zamiary i sianie spustoszenia wobec ludzi... Czy mam jakieś déjà vu? Niestety dokładnie to samo znajdziemy w książce Anioł L.A. Weatherly, więc jeśli chodzi o oryginalny pomysł na przedstawienie aniołów to spalił on na przysłowiowej panewce. Jednego nie mogę zarzucić autorce. Mianowicie tego, że ukazała te anioły, jako istoty, które zniszczyły niemal całą Ziemię i jeszcze połączyła je z wątkiem post-apokaliptycznym, tego z pewnością nie znajdziemy w książce Weatherly. Jeśli chodzi o mnie to pomysł z takim ukazaniem aniołów jest bardzo dobry, natomiast byłby o wiele lepszy, gdyby nie to, że już ktoś na niego wpadł.

Kolejną rzeczą, której absolutnie nie mogę wybaczyć tej książce to moment, w którym się rozpoczyna. Znajdujemy się na początku ucieczki Penryn i nawet za bardzo nie orientujemy się w tym, co się dookoła dzieje, a nasza główna bohaterka już biegnie do przodu. Hola! A gdzie jakieś przygotowania? Myślałam, że dowiemy się jeszcze kilku dni przed ucieczką głównej bohaterki - o tym, jak sama odnajdywała się w tym nowym świecie i dlaczego doszła do takiego wniosku, że musi zmienić miejsce. Niestety rozpoczęcie w takim momencie wpływa na niekorzyść tej książce, bo czytelnik do pierwszych stron jest skonsternowany i za bardzo nie wie co się dzieje. Również autorka nie przedstawiła nam dokładniej tego, w jaki sposób anioły zstąpiły na Ziemię i co się stało, że zaczęły ją niszczyć. Powiedziała nam, że po prostu do nas przyfrunęły, więc mamy być przerażeni. Niestety te kilka rzeczy w książce mi się nie podobały, ale z resztą jest już naprawdę dobrze.

" - Jak ci na imię? - pyta przywódca. (...)
- Przyjaciele nazywają mnie Gniew - odpowiada poza kolejnością Raffe. - A wrogowie mówią do mnie Błagam Miej Litość. A tobie jak na imię, wojaku?"

Zacznę od głównej bohaterki, czyli Penryn. Do złudzenia przypominała mi Katniss z Igrzysk śmierci w podejmowani decyzji i w bardzo podobny sposób opisywała wszystkie swoje doznania związane z danym miejscem. Co prawda, nie ze wszystkimi jej wyborami się zgadzałam, bo czasami naprawdę zakrawało to na misje samobójcze, ale w końcu i tak udało się jej cało z nich wychodzić.  Mimo tych wszystkich nieprzemyślanych decyzji to i tak ją polubiłam, a nawet czasami cieszyłam się z jej niemal samobójczych zachowań. Była naprawdę bardzo odważną osobą i robiła wszystko, co mogła, żeby ocalić swoich najbliższych. Natomiast jeśli chodzi o naszego anioła Raffe'a to nie zapałałam do niego jakimś głębszym uczuciem. Może ujmę to w ten sposób: znosiłam jego obecność, ale jakoś nie tęskniłam za nim, gdy nie pojawiał się w jakiejś scenie. Jednak według mnie niekwestionowaną mistrzynią w tej książce jest matka głównej bohaterki. To osoba, która cały czas wierzy w "jej demony, które chcą ją zniszczyć", a gdy jest w stresujących sytuacjach to zaczyna mówić w dziwnych językach. Momentami mnie przerażała, a po chwili chciało mi się z niej śmiać i z jej obsesji na punkcie zgniłych jajek. Przyznam szczerze, że ta postać urozmaiciła tę książkę i dzięki niej jest o wiele bardziej żywa, kolorowa i śmieszna.

Na początku nie mogłam się przekonać do tej historii. Owszem, czytało mi się ją szybko, ze względu na krótkie rozdziały i nawet mnie wciągnęła, ale nie widziałam w niej zbyt wielkiego fenomenu. Główni bohaterowie po prostu chodzą z miejsca na miejsce - i niby co w tym jest takiego fantastycznego? Dopiero końcówka książki mi wszystko wynagrodziła. Ostatnie 50 stron było tak genialne, że porzuciłam wszystkie swoje negatywne myśli i odczucia w związku z tą historią. Chyba już wspominałam, że uwielbiam w książkach te momenty, które działają czytelnikowi na psychikę? I właśnie to tutaj otrzymałam, a dodatkowo wydaje mi się, że chyba nawet w zbyt dużej dawce. Te 50 stron przeczytałam niemal na jednym oddechu, a w mojej głowie wszystkie te obrazy wirowały jak sceny z filmu. Autorka opisała wszystko w tak niesamowicie realny sposób, że niemal mogłam poczuć i zobaczyć te wszystkie okropne rzeczy, które się tam działy. Oficjalnie ogłaszam, że końcówka tej książki popsuła mi psychikę i już nigdy nie będę mogła patrzeć normalnie na skorpiony, anioły i małe siedmioletnie dzieci - kto przeczyta tę historię, to zrozumie o czym mówię. Niestety samo zakończenie nie usatysfakcjonowało mnie i czuję wielki niedosyt, że autorka zakończyła książkę w takim beznadziejnym momencie.

Mimo kilku rzeczy, które mnie nieco zawiodły w tej historii to i tak uważam, że książka jest naprawdę bardzo dobra. Nawet jeśli będzie kogoś na początku nudzić to nie możecie się poddać, bo końcówka Wam wszystko wynagrodzi. Nie mogę się doczekać kolejnej części i ekranizacji, za której produkcję słyszałam, że ma się zabrać Sam Raimi (Spiderman) oraz Joe Drake (Igrzyska śmierci). Przy Angelfall miałam swoje wzloty i upadki, a to chyba jedna z niewielu książek, do której mam tak mieszane odczucia, jednak w ostatecznym rozrachunku stwierdzam, że jest godna tych wszystkich zapewnień na odwrocie okładki. Jeśli szukacie czegoś, co porwie Was na kilka dobrych wieczorów i nie wypuści ze swoich skrzydeł aż do ostatniej strony to zdecydowanie musicie zabrać się za Angelfall.

" - Na tym polegał twój plan? (...)
- Mój plan zakładał, że zostanę rockmanem, zjeżdżę świat otoczony gromadką fanek, a potem potwornie utyję i spędzę resztę życia, grając na komputerze, otoczony wianuszkiem dziewczyn przekonanych, że wciąż wyglądam równie dobrze jak za czasów kariery muzycznej - Wzrusza ramionami, jakby chciał powiedzieć: "Kto by pomyślał, że świat się tak bardzo zmieni?"."


Za możliwość poznania świata po najeździe aniołów serdecznie dziękuję wydawnictwu Filia!

14 komentarze:

  1. Dobra. eM pobawi się w adwokata.
    Po pierwsze: czemu nic nie wiemy o tym dlaczego Anioł zstąpiły na Ziemię?

    Wiemy trochę. Apokalipsa. Rozwaliły duże miasta ( w tym Jerozolimę z tego co pamiętam), więc nic dziwnego, że ludzie się boją. Dokładnie nie wiemy o co chodzi, bo nie wiem, może dlatego, że ludzie "zastrzelili" Archanioła Gabriela, który był łącznikiem między Bogiem a Aniołami? Btw, strasznie mi było żal Gabriela, jak inne Anioły mówiły, że on taki trochę nienormalny jest. Znaczy był :D

    I teraz Anioły wariują, bo nie mają rozkazów.

    Przez to też, nie ma żadnych przygotowań do ucieczki na początku, bo ludzie po prostu nie wiedzą co się dzieje. Zabieg ten, mial również pokazać jak szybko akcja się dzieje.

    Co do powtarzającej się tematyki: co teraz się nie powtarza?
    Ale chyba nie możesz powiedzieć, że końcówka jest powtarzalna, prawda? :D
    Zgadzam się w 100%, końcówka daje nieźle po mózgu!
    I matka Penryn, ta to dopiero jest zagadkową postacią!

    Mam nadzieję, że spróbujesz spojrzeć na niektóre momenty trochę inaczej ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i co? teraz mam zagwozdkę, bo dwie na pozró podobne, a jednak skrajnie różne opinie o Angelfall przeczytałam, plus dodajmy jeszcze te wszystkie pieśni pochwalne pod adresem książki pani Ee (nawiasem mówiąc - jak czyta się jej nazwisko - [ii]?). jeszcze się wstrzymam z kupnem Angelfall - ostatnio się sparzyłam na Tam, gdzie śpiewają drzewa i sceptycznie podchodzę do wszelkich "przedpremierowych arcydzieł";)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna recenzja i fajne cytaty - szczególnie dwa ostatnie mnie rozbroiły :) Po dotychczasowych opiniach, nawet tych negatywnych, widzę, że książka ma potencjał. Czuję, że mnie powinna przypaść do gustu :3

    OdpowiedzUsuń
  4. jeśli chodzi o kogoś, kto nie czekał na tę książkę z utęsknieniem.. to jestem ja. ale mój opór łamie się - ale czyj by się nie złamał po tylu pozytywnych opiniach? fabuła jednak wydaje mi się trochę schematyczna.. ale trudno. przeczytam.. najwyżej się rozczaruję ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, cytaty są świetne! <333
    Ja szczerze mówiąc nie czekałam na tę książkę z zapartym tchem, ale po tych wszystkich recenzjach chciałabym ją poznać - nawet jak nie wszystkim przypada do gustu :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wcale mnie nie zniechęciłaś. Książka wydaje się być przerażająca, przez co jeszcze bardziej chcę ją przeczytać:P A swoją drogą przypomniałaś mi, że "Anioł" czeka na półce i się kurzy, zdecydowanie za długo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja i tak "Angelfall" przeczytam! :) Bo... intryguje mnie niesamowicie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Już sama nie wiem, co myśleć o tej książce. Z jednej strony mam ochotę ją przeczytać, a z drugiej obawiam się, że pewne elementy fabuły mogłyby mnie irytować. Poważnie się zastanowię zanim sięgnę po tę nowość.

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo mnie ciągnie do tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ani trochę nie ciągnie mnie do tej powieści. Wszyscy tak się zachwycają, a ja zupełnie nie mam pojęcia o co chodzi, książka jak wiele innych...

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba najpopularniejsza książka w ostatnich dniach - dlatego mnie tak kusi! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Okładka jest cudowna, co do samej fabuły to mam wielką ochotę ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zzdecydowanie muszę po nią sięgnąć :D

    OdpowiedzUsuń

 

Blog Archive