Oryginalny tytuł: Die Mondspielerin
Autorka: Nina George
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Otwarte
Kategoria: literatura piękna
Wydanie polskie: 22 kwietnia 2015 r.
Wydanie oryginalne: 2010
Cena z okładki: 34,90 zł
Ocena: 9/10
Sześćdziesięcioletnia Marianne postanawia umrzeć. Po nieudanej próbie samobójczej ląduje w szpitalu, gdzie uświadamia sobie, że nigdy nie jest za późno, by móc rozpocząć nowe życie. To właśnie tam znajduje malowidło na rustykalnym kafelku, który zmienia jej sposób patrzenia na świat. Widzi na nim port w Kerdruc z łodzią o nazwie Mariann i przekonuje się, że to znak, by wreszcie zaczęła sama podejmować decyzje. Ucieka ze szpitala, ucieka od swojego władczego męża i postanawia wreszcie żyć własnym życiem.
Już po przeczytaniu Lawendowego pokoju Nina George upewniła mnie w tym, że nikt nie potrafi pisać tak jak ona. Niewielu jest współczesnych pisarzy, którzy potrafią sprawić, że zakocham się w powieści od pierwszych stron i będę nią żyła. Kolejna książka tej autorki utwierdziła mnie w tym, że Nina George jest właśnie jedną z takich pisarek. Potrafi wciągnąć czytelnika do wykreowanego świata od samego początku i pozostawić w nim smutek po zakończeniu tak fascynującej przygody. Bo książki tej autorki są wprost fenomenalne.
Tym razem główną bohaterką jest Marianne, która postanawia zmienić coś w swoim życiu. Można powiedzieć, że to zbiór przypadkowych wydarzeń sprawia, iż kobieta chce porzucić swojego męża, wyrwać się z jego władczych rąk i wziąć życie w swoje ręce. Pierwszy raz od dawna podejmuje samodzielną decyzję, która okazuje się być jedną z najlepszych. Czytelnik towarzyszy jej przez wszystkie jej stany emocjonalne: od załamania i chęci samobójstwa poprzez niedowierzanie we własne zdolności aż wreszcie do samodzielnego życia pełnego szczęścia. Księżyc nad Bretanią pokazuje, że nieważne ile ma się lat, nigdy nie jest za późno na to, żeby zmienić coś we własnym życiu. To splot decyzji, które podejmujemy, sprawia, że znajdujemy się w konkretnym miejscu na świecie i jeśli nie czujemy się w nim jak w domu to jedyne czego potrzebujemy to znaleźć w sobie siłę i odpowiednie buty, które zabiorą nas tam, gdzie powinniśmy się znaleźć!
Marianne miała wiele niespełnionych marzeń. Żyła nimi z dnia na dzień, a czytelnik jest wzruszony, kiedy wreszcie udaje się jej spełnić coś tak trywialnego, jak założenie czerwonej sukienki. Nina George ma niesamowity warsztat pisarski i potrafi wykreować dosłownie coś z niczego. Potrafi opisać najbardziej błahe zjawisko jako niesamowitą rzecz, którą każdy z nas chciałby przeżyć we własnym życiu. Bohaterowie, których tutaj przedstawia, są niesamowicie wyraziści i pełni życia mimo tego, że znaczna większość z nich jest w podeszłym wieku. Wszystko zaczyna się od historii Marianne, która postanawia odnaleźć siebie, a na kolejnych kartkach możemy poznać losy innych ludzi zamieszkujących Kerdruc, którzy mają swoje problemy: jedni są nieszczęśliwie zakochani, inni pragną, by znów udało im się kogoś pokochać. Nina George przedstawia nam całą gamę ludzkich charakterów, sposób w jaki się zachowują i cele, które przyświecają im w życiu. Zakochujemy się w Kerdruc i w mieszkających tam osobach tak samo jak Marianne, gdy pierwszy raz się tam znalazła.
Najpiękniejszą rzeczą w tej książce jest przemiana głównej bohaterki. Możemy zauważyć jak bardzo różni się Marianne z początku książki od tej, którą widzimy na samym końcu. Poznajemy ją jako kobietę, która nigdy nie żyła własnym życiem i zawsze była uległa. Marianne chciała zakończyć swoje życie, a czytelnik towarzyszy jej w wędrówce, w której musi odnaleźć samą siebie. Widzimy, że kobieta pragnęła śmierci, jednak po drodze wtrąciło się życie, aż w końcu zaczęła narastać w niej obawa, że będzie musiała pożegnać się z tym światem. Marianne musiała długo błądzić zanim dotarła do siebie, jednak kiedy już to uczyniła, zdała sobie sprawę jak wielu rzeczy nie widziała na tym świecie i jak bardzo kocha swoje życie.
Z każdą kolejną stroną czytelnik zakochuje się w tej powieści jeszcze głębiej. Marianne podbija serce od samego początku, a my czujemy, że wraz z jej przemianą pewna część nas samych ulega zmianie i przekształceniu. Księżyc nad Bretanią to taka książka, po której przeczytaniu nie jest się już tą samą osobą. Po tym właśnie poznaje się naprawdę dobrą powieść: potrafi poruszyć czytelnika, właściwie go nastroić i zagrać najpiękniejszą melodię życia. Nina George ma to do siebie, że za każdym razem po przeczytaniu jej książek czuje się niedosyt. Chciałoby się zamieszkać w świecie, który wykreowała i nigdy nie rozstawać się z tymi postaciami, z którymi tak bardzo się zżyło. Czuję, że jeszcze wiele razy będę powracać do tej historii.
Księżyc nad Bretanią to wzruszająca historia o nadawaniu sensu życiu. O tym, że trzeba długo błądzić, by móc odnaleźć siebie; że potrzeba przemierzyć wiele miast, żeby znaleźć to jedno, w którym od zawsze było nasze miejsce. O tym, że trzeba kochać, kiedy jest się gotowym, a nie gdy jest się samotnym i nigdy nie można tracić okazji, by wyznać drugiej osobie miłość. O tym, że tylko od nas zależy w jaki sposób ukształtujemy swoje życie. Nino George, dziękuję Ci za te lekcje, których mi udzieliłaś i że otworzyłaś oczy na to, co w życiu najważniejsze.
Za możliwość przeczytania Księżyca nad Bretanią dziękuję wydawnictwu Otwarte.
"Lawendowy pokój" chcę przeczytać odkąd o nim wspomniałaś, jednak cały czas czekam aż będę mogła go sobie kupić. Z Twojej recenzji wynika, że "Księżyc nad Bretanią" dołączy do listy książek do kupienia w ramach prezentu urodzinowego :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam tę książkę. Trafia od razu na moją listę "Chcę przeczytać na LC.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie ;) http://storynotemptywords.blogspot.com/
Nie czytałam jeszcze Lawendowego Pokoju, ale już od dawna chcę to zrobić. Nie ma wątpliwości, że ta książka poruszy mnie. Natomiast ta powieśc też mnie przekonuje do siebie. Jest bardzo w moim stylu, więc nie pozostaje mi nic innego, jak ją kupić, gdy pojawi się już w księgarniach :)
OdpowiedzUsuńIle emocji w Twojej recenzji ..Również pokochałam "Lawendowy pokój" , a "Księżyc nad Bretanią " kupię , jak tylko się ukaże. Zazdroszczę Ci ,że już ją przeczytałaś <3 ;)
OdpowiedzUsuńfajny i pozytywny post
OdpowiedzUsuńMój Blog - klik!
Jestem właśnie w trakcie lektury "Lawendowego pokoju" i jest to niesamowita książka. Delektuję się każdym słowem. Genialnie napisana! A po przeczytaniu Twojej recenzji będę teraz marzyć o "Księżycu nad Bretanią". 22 kwietnia przybywaj!
OdpowiedzUsuńAle mnie zachęciłaś... Aż mam ochotę biec do księgarni :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy post :)
http://helloimbooklover.blogspot.com/
Jeszcze nie czytałam "Lawendowego pokoju" co niezmiernie mnie boli. Koniecznie muszę się zapoznać z twórczością autorki, bo czytałam już masę ciekawych rzeczy o jej książkach. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie czytałam jeszcze niczego tej autorki, ale twoja recenzja naprawdę mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie - po dłuższym czasie wracam na bloga: http://w-pogoni-za-ksiazkami.blogspot.com/
"Lawendowy pokój" średnio mi się podobał, jednak fabuła tej książki bardzo mnie zaintrygowała. :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie ta książką, choć wolę gdy główny bohater jest w wieku zbliżonym do mojego, wtedy łatwiej mogę się z nim utożsamić. Ale może czasem warto przełamać własne uprzednia, bo książka wydaje się być bardzo ciekawa. Może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://reading-is-my-escape.blogspot.com/
Lawendowy Pokoj juz dawno przeczytałam i pokochałam. Polecam ta ksiazke wszystkim znajomym!! W ostatnim twoim stosiku wspominałaś o tej nowej książce Niny George i juz sobie ja zamówiłam!! Teraz tylko czekac na premierę :D
OdpowiedzUsuńWstyd mi, ale nie pprzeczytałam jeszcze "Lawendowego pokoju". Teraz, przy okazji premiery nowej książki napewno to zrobię! magdalenawkrainieczarow.blogspot.com
OdpowiedzUsuń