144. Przedpremierowo: Szukając Alaski - John Green

Polski tytuł: Szukając Alaski
Oryginalny tytuł: Looking for Alaska
Autor: John Green
Ilość stron: 317
Wydawnictwo: Bukowy Las
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wydanie polskie: 9 października 2013
Wydanie oryginalne: 2005
Cena z okładki: 34,90 zł
Ocena: 7/10

Jak wydobyć się z tego labiryntu cierpienia?

Miles jest outsiderem. Nigdy nie lubił przebywać w wielkim gronie osób, a w swojej szkole nie miał żadnych przyjaciół. Dlatego nie był szczególnie załamany faktem, że przenosi się do szkoły z internatem w Culver Creek i tak nie musiał nikogo żegnać. Ma nadzieję, że to właśnie w tamtej szkole odnajdzie Wielkie Być Może, którego ciągle tak usilnie szuka. Miles ma ciekawą przypadłość: uwielbia czytać biografie zmarłych ludzi, tylko po to, by poznać ich ostatnie słowa, które osiadają głęboko w jego umyśle i pamięta je do końca życia. Dosłownie, nawet obudzony o drugiej w nocy potrafiłby powiedzieć bez zająknięcia, jakie były ostatnie słowa prezydenta Kennedy'ego. 

W internacie zostaje przydzielony do pokoju z chłopakiem, który każe mu nazywać się Pułkownikiem. Obydwoje odnajdują wspólny język i od razu się zaprzyjaźniają. To właśnie dzięki Pułkownikowi chłopak poznaje Alaskę, dziewczynę, jakiej nigdy wcześniej nie widział. Jest przebojowa, wygadana, nie wstydzi się absolutnie niczego i otwarcie rozmawia na trudne tematy. Nadają Milesowi przezwisko Klucha, które ma kontekst ironiczny, gdyż chłopak jest w rzeczywistości bardzo szczupły i wysoki. W takim gronie Miles spędza cały swój czas i wie, że nie mógł trafić na lepszych ludzi. Jednak w miarę upływu czasu dzieje się coraz więcej rzeczy, których chłopak nie potrafi zrozumieć.

Gdyby ludzie byli deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą.

John Green podbił rynek wydawniczy swoją najnowszą książką, czyli Gwiazd naszych wina, która zamieszała w sercach tysięcy czytelników i pozostała w ich głowach na zawsze. Równie wielki rozgłos przyniosły mu Papierowe miasta. Po książki tego mężczyzny wszyscy sięgają z wielką chęcią i z miejsca się w nich zakochują. Ale teraz na chwilę zwolnimy. Wróćmy do czasów, gdy John Green miał 28 lat i napisał swoją powieść pod tytułem Szukając Alaski. Jeszcze nie myślał o tym, że w przyszłości będzie tak uwielbianym pisarzem. Nawet genialny John Green musiał kiedyś debiutować, żeby móc pisać kolejne świetne powieści, więc w tej recenzji nie traktuję go jako jednego z moich ulubionych autorów - Szukając Alaski jest dla mnie debiutem pisarskim, który mam ocenić, nie kierując się żadnym nazwiskiem ani przeczytanymi wcześniej powieściami. Czytanie tej książki było dla mnie obcowaniem z piórem Johna Greena po raz pierwszy i poznawaniem jego kształtującego się talentu od samych początków.

Szukając Alaski zaczyna się schematycznie, nieprawdaż? Mamy chłopaka, który jest outsiderem, a takie przedstawianie bohaterów jest bardzo modne, i idzie do całkowicie nowej placówki oddalonej od swojego domu, poznaje kilka osób, zaprzyjaźnia się i stara się jakoś przeżyć ten okres w internacie. Talent Johna Greena polega na tym, że potrafi stworzyć z codziennych sytuacji niezwykłe historie, które czytelnik czyta z zapartym tchem. Już dawno żadna książka nie wydała mi się aż tak realna i namacalna. Fakt, że autor pisze o zwykłych sprawach, które przydarzają się każdemu z nas, sprawia, iż wydaje się nam, że akcja książki dzieje się naprawdę. Myślimy, że Alaska, Miles i Chip są prawdziwymi osobami i poznajemy ich losy w Culver Creek, a dopiero po kilku dniach od zamknięcia stron książki uzmysławiamy sobie, że przecież to tylko książkowi bohaterowie. Wiele razy przyłapałam się na tym, że chciałam powiedzieć bliskiej mi osobie, która również mieszka w internacie, że historia, którą mi opowiada była podobna do tej, którą usłyszałam od Alaski, Milesa i Chipa. A potem wracałam do rzeczywistości i przypominałam sobie: Ach, no tak. Przecież to tylko postacie literackie, a nie żywi ludzie. Tylko John Green potrafi wprowadzić mnie w taką konsternację, by myśleć o bohaterach z Szukając Alaski, jak o prawdziwych osobach.

Mimo tego, że w tej książce spotykamy się głównie z Alaską, Chipem, Milesem oraz czasami z Takumim to więcej bohaterów nie jest nam potrzebnych. Ta czwórka pokazuje w sobie całą gamę przeróżnych cech, które sprawiają, że są jeszcze bardziej wyraziści. Alaska jest żywiołowa i wszędzie jej pełno, Chip to urodzony pułkownik, zresztą jego przezwisko jest bardzo trafne, który wszystko świetne organizuje, Miles to po prostu Miles, który zapamiętuje ostatnie słowa zmarłych ludzi, a Takumi sprawia, że wszystko wydaje się śmieszniejsze. Zresztą to nie tylko zasługa Takumiego. Prawie cała książka jest niezmiernie zabawna i musiałam powstrzymywać się, by raz po raz nie wybuchać śmiechem, ale niestety przy tej książce jest to niemożliwe. Nie było strony, na której nie uśmiechnęłabym się do siebie. Pod tym względem John Green jest pisarzem jedynym w swoim rodzaju.

Bohaterowie przedstawieni są naprawdę idealnie i wyglądają, jakby zostali wyjęci z realnego świata, jednak jest jedna znacząca rzecz, która mi się nie spodobała. A mianowicie stereotypowe postrzeganie młodzieży - Skoro są wolni w internacie, to pewnie cały czas ćpają, palą i piją, a do nauki się nie wezmą. Niestety, uwierzcie mi, że nie wszyscy nastolatkowie są tak zepsuci. Zdarzają się przypadki, kiedy młodzież tylko pije i pali, jednak nie można mierzyć wszystkich jedną miarą. Gdyby tylko jeden bohater się tak zachowywał, czyli cały czas patrzył, gdzie by tylko zapalić i jak zamaskować zapach papierosów w pokoju lub jak się upić, żeby nie było widać, że nie jest się trzeźwym, to może bym to zrozumiała. Jednak z tej książki wyciągnęłam wniosek, że nie należy wysyłać nastolatków do internatu, bo tam myślą tylko o jednym - i to nie kilka osób, ale dosłownie wszyscy! Nie znalazłam w tej książce nawet jednej osoby, która zachowywałaby się inaczej. To jest według mnie jedyny mankament Szukając Alaski, który bardzo mnie drażnił i to właśnie przez niego moja ocena tej powieści poleciała w dół.

Szukając Alaski nie jest podzielona na standardowe rozdziały, ale na coś całkowicie innego - na okres przed i po. O jaki czas chodziło autorowi to dokładnie przekonacie się podczas czytania książki, jednak przyznam szczerze, że taki zabieg był bardzo ciekawy i nie spodziewałam się czegoś takiego w tej powieści.

Jednak nie cały czas jest tam tak wesoło i wspaniale, jak wcześniej wspominałam. Na oczach czytelników mają miejsca naprawdę straszne zdarzenia, z którymi nikt nie chciałby się spotkać w realnym życiu. Wszystkie uczucia, które John Green opisuje, takie jak radość, smutek, przygnębienie i ciekawość, są prawdziwe aż do bólu i czytelnik przeżywa wszystkie wydarzenia razem z bohaterami. Przywiązuje się do nich i wszystkie zdarzenia mają na niego ogromny wpływ, a emocje, które odczuwają książkowe postacie są potęgowane przez czytelnika i szukają ujścia albo w postaci śmiechu, albo łez. Przy tej książce będziemy robić obydwie te rzeczy: na przemian śmiać się i płakać. Szukając Alaski możemy znienawidzić w pewnych momentach, ale i tak zasiądziemy z powrotem do lektury, bo za bardzo zżyliśmy się z bohaterami, żeby ich opuścić, nie znając zakończenia ich historii, a kiedy ono już nastąpi nie wiemy, co mamy ze sobą zrobić. Są takie książki, które pozostawiają w czytelniku głęboki ślad i właśnie jedną z nich jest Szukając Alaski.

Oceniając tę książkę, jako debiut literacki jestem z niej bardzo zadowolona. Gdybym spotkała się z takim debiutem polskim, czy nawet zagranicznym, to byłabym bardzo szczęśliwa, bo wiedziałabym, że ten pisarz może osiągnąć wielki sukces. Czy w książkach Johna Greena można zakochać się już od pisarskiego debiutu? Odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna i brzmi ona: tak. Gdyby Szukając Alaski było pierwszą książką, jaką przeczytałabym tego autora, to z pewnością sięgnęłabym też po następne powieści. Jednak już na końcu recenzji muszę przedstawić tę książkę na tle innych. Szukając Alaski to bardzo udany debiut pisarski, ale widać po następnych książkach tego autora, że bardzo wydoroślał, pisze pewniej i jego pióro się polepszyło. Ja życzę mu tylko jak najlepiej i będę z wielką miłością przyjmować każdą jego kolejną powieść.

Szukając Alaski to powieść jedyna w swoim rodzaju. Opowiada o młodych ludziach, którzy dopiero wkraczają w dorosły świat i szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Żadnej książki tego autora nie można porównywać do innych ze względu na to, że albo nie oddadzą całego geniuszu danej powieści lub stawiają wysoko poprzeczkę. Trzeba po prostu zaakceptować to, że twórczości Johna Greena nie można mierzyć miarą innych książek. Mimo tego, że na Szukając Alaski lekko się zawiodłam, przez stereotypowe ukazanie nastolatków, to i tak uważam, że jest to naprawdę bardzo dobra lektura. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko ją polecić. Nie poznaliście jeszcze twórczości Johna Greena? Wstydźcie się! Nie chcę słyszeć żadnych protestów: marsz do księgarni i zaczynać niesamowitą przygodę z tym autorem, na pewno nie będziecie żałować.

Oto właśnie jest strach: zgubiłem coś ważnego i nie potrafię tego odnaleźć, choć tak bardzo tego potrzebuję. To jest strach podobny do tego, którego doświadczałby ktoś, kto zgubił okulary i poszedł do optyka, a tam powiedzieli mu, że na świecie zabrakło okularów i będzie musiał radzić sobie bez nich.


Za możliwość odnalezienia Alaski serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!

26 komentarze:

  1. Mam ochotę na coś Greena, jednak chyba od tej nie zacznę.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jestem pewna, czy "Szukając Alaski" spodoba mi się chociaż w połowie tak jak "Papierowe miasta", którą pokochałam całym sercem (milion razy mocniej niż "Gwiazd naszych wina", co wy w tym widzicie?) - ale i tak nie tracę na to nadziei. nie mogę doczekać się lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odważne spojrzenie na śmierć, nietypowe charaktery chorych nastolatków, zmagających się z poważnymi problemami, świetny pomysł z zagranicznym pisarzem, mnóstwo refleksji, oryginalnych sformułowań, metaforycznych opisów, humor zwyczajny i krztyna czarnego humoru, ironiczne spojrzenia, autentyczność bohaterów aż do bólu...Mało? :) Moim zdaniem ma większą wartość niż Papierowe miasta, ale obie książki były genialne, znakomite.

      Usuń
  3. Że tak powiem łi tam... mnie nie zachwyciła, ale chyba za stara już jestem na taką literaturę, chociaż "Gwiazd naszych wina" jestem zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powieści Johna Greena poznałam na tych wakacjach i z niecierpliwością czekam na premierę tej książki. Emocjonalność, realność postaci, igranie z emocjami czytelnika - to jest to.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze pierwszej części :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaleś się rozpisała! :) Ja nie czytałam jeszcze "Gwiazd naszych wina", w sumie może jak będę miała okazję to to zrobię, ale jakoś szczególnie mnie do tego nei ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Gwiazd naszych wina" spodobała mi się, ale nie zachwyciła mnie tak jak większość czytelników. Niemniej chętnie sięgnę po inne powieści Greena.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam "Gwiazd Naszych Wina" i po tej książce muszę zapoznać się z resztą dzieł Johna Greena :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm... Może być ciekawą lekturą. Może kiedyś sięgnę po powieści Greena :)

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Z chęcią poznam książki Greena. Dzisiaj poszukam w Empiku "Gwiazd naszych wina". :)
    Świetne recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  11. Przydałoby się w końcu zapoznać z twórczością Greena... ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale się rozpisałaś! Na razie nie przeczytam recenzji, bo właśnie kończę czytać książkę i jak napiszę sama recenzję to przeczytam Twoją:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę Cię,ta książka wychodzi w moje urodziny, ona musi być wspaniała! <3 I dlatego na pewno ją przeczytam jak już wyjdzie, bo GNW pokochałam strasznie i wciąż uwielbiam do nich wracać, a to coś musi znaczyć^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Z twórczością Greena się jeszcze nie zapoznałam, ale mam zamiar zrobić to już niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo chciałabym mieć wszystkie książki tego autora *o* Ciekawe tylko kiedy to nastąpi...

    OdpowiedzUsuń
  16. Czekam na tą książkę :) Czytałam już Gwiazd naszych winę i papierowe miasta i nie mogę się doczekać tej pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Planuję zapoznać się z twórczością tego autora w najbliższym czasie, może nawet zacznę od tej książki..?

    OdpowiedzUsuń
  18. Wychodzi w moje urodziny!! :D To znak, że muszę ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  19. Tę książkę przeczytałam chyba w lutym, ponieważ znalazłam ją w bibliotece szkolnej, pod innym wydaniem. Jedno słowo: zakochałam się i naprawdę Alaska, jest chyba moją ulubioną postacią :) Oczywiście na drugi dzień poleciałam do Empika po GNW, ale i tak uważam "Szukając Alaski" za lepszą książkę, chociaż jest debiutem C:
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Cały czas się zastanawiam dlaczego "Szukając Alaski" wszędzie jest napisana, że przed premierą, bo jej wydanie jest dopiero 9 października, jak ja mam tę książkę już od roku w domu, no ale nic. :D.
    Cóż, o książce słyszałam wiele pozytywów, zwłaszcza od przyjaciółki, która uwielbia tę książkę już od bardzo dawna. Dowiedziałam się też, że warto sięgnąć po pozostałe utwory tego autora, bo ponoć naprawdę warto.
    Twoja opinia to 7/10. Ciekawe jaka będzie moja, kiedy już po tę książkę sięgnę i postanowię ją w końcu u siebie zrecenzować ;).
    Pozdrawiam,
    Patrycja [wyznania-biblioholiczki]

    OdpowiedzUsuń
  21. Niesamowita książka! Musze jeszcze koniecznie "Gwiazd naszych wina" przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Hmm... przyznam szczerze, że nie tknęłam jeszcze rzadnej ksiażki Green'a, ale Twoja recenzja brzmi zachęcająco, może przygodę z tym pisarzem zacznę właśnie od tej pozycji ^^

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie czytałem jeszcze książek Johna Greena, ale to od tej chcę zacząć. Fajnie, że będzie jej nowe wydanie :)

    OdpowiedzUsuń

 

Blog Archive