Abigail: Witaj Saszo! Bardzo się cieszę, że mogę przeprowadzić z Tobą
wywiad. "Morderstwo na mokradłach" to Twój debiut
literacki, a co za tym idzie jesteś świeża na książkowym rynku.
Chciałabym zatem wiedzieć, jak doszło do napisania tej książki?
Czy od dawna planowałaś jej napisanie, a może to było coś w
rodzaju przebłysku w głowie, który podsunął Ci pomysł
stworzenia jej takiej, a nie innej?
Sasza: Piszę
już od dawna, natomiast postać Alfreda Bendelina, prywatnego
detektywa (dyskrecja gwarantowana) narodziła się w mojej głowie
niespodziewanie jesienią 2011 - i od razu zaczęłam pisać. Od
samego początku pracowałam nad książką bardzo intensywnie, bo
historia tajemniczej zbrodni w Little Fenn zdawała się rozwijać
niemal sama z siebie. Czasami budziłam się w nocy, bo przychodził
mi do głowy jakiś nowy pomysł – i od razu łapałam za notes,
żeby wszystko skrzętnie zapisać. Następnego dnia już spisywałam
to „na czysto” i przechodziłam do następnego rozdziału. Można
powiedzieć, że mój debiut to książka pod każdym względem
świeża...
A: Sasza Hady to Twój pseudonim. Dlaczego nie piszesz pod własnym
imieniem i nazwiskiem? Jakie korzyści płyną z występowania pod
pseudonimem literackim?
S: Sasza
Hady to w pewnym sensie też moje imię i moje nazwisko – mam na
imię Aleksandra, a można to skracać do Saszy, zaś Hady to
nazwisko mojej babci od strony ojca. Zdecydowałam się na użycie
tego nazwiska poniekąd na jej cześć – była bardzo ważną osobą
w moim życiu i prawdziwym wzorem do naśladowania. Jako że
pochodziła z małej wioski, nie miała szans na zdobycie porządnego
wykształcenia, a mimo to była kobietą o niezwykle wysokiej
kulturze osobistej, bardzo mądrą życiowo.
Postanowiłam
pisać pod pseudonimem, ponieważ chciałam oddzielić od siebie moje
różne twórcze „role” – własnym nazwiskiem podpisuję
redakcje, recenzje i tłumaczenia, a Sasza Hady zajmuje się tylko
pisaniem kryminałów ;-)
Nie
wiem, czy używanie pseudonimu może przynosić jakieś konkretne
korzyści – dla mnie to też część literackiej zabawy na wzór
Macieja Słomczyńskiego, który bywał Joe Alexem…
A: Dlaczego akurat postanowiłaś napisać kryminał? Większość osób spodziewa się po kobiecie ckliwego romansu, a nie krwawego kryminału.
A: Dlaczego akurat postanowiłaś napisać kryminał? Większość osób spodziewa się po kobiecie ckliwego romansu, a nie krwawego kryminału.
S: Szczerze
mówiąc, chyba nie potrafiłabym napisać romansu. Przede wszystkim
sama nie przepadam za takimi lekturami - wszystkie te sercowe
rozterki, wiosny nadziei czy inne burze namiętności raczej mnie
śmieszą i dziwią, niż poruszają. Nazwałabym ten czytelniczy
defekt przekleństwem poczucia humoru. Mówię tu oczywiście o
takich typowych romansach-wyciskaczach łez w rodzaju „Love Story”.
Bo – patrząc na rzecz z drugiej strony – potrafię się też
doszukać romansu w „porządnych” książkach. „Lolita”,
„Nicholas Nickleby” czy „Solaris” to w pewnym wspaniałe
romanse. Słowem – jeśli książka jest tylko romansem, nie ma u
mnie szans. Zaś kryminał prawie nigdy nie jest tylko kryminałem –
to gatunek bardzo pojemny (co oczywiście niekiedy prowadzi do
pewnych twórczych nadużyć). Między innymi dlatego zdecydowałam
się na napisanie powieści detektywistycznej – w której również
pojawiają się wątki poniekąd romansowe…
A: Masz zapewne swojego ulubionego pisarza. Kto nim jest? Czy podczas pisania książki zadawałaś sobie pytanie "Co w tym wypadku wymyśliłby mój ulubiony autor"?
A: Masz zapewne swojego ulubionego pisarza. Kto nim jest? Czy podczas pisania książki zadawałaś sobie pytanie "Co w tym wypadku wymyśliłby mój ulubiony autor"?
S: Mam
kilku ulubionych pisarzy, ale kiedy pisałam, byłam zbyt skupiona na
moim tekście i zbyt głęboko zanurzona w świecie „Morderstwa na
mokradłach”, żeby zadawać sobie takie pytania. Jeśli już
przebijały się do mnie jakieś kawałki rzeczywistości, to
przychodziły mi do głowy pytania zupełnie innej natury. Np. „A
może jednak przyjemnie byłoby dla odmiany przespać się w nocy
dłużej niż pięć godzin?” Albo: „Kiedy to ja ostatnio coś
jadłam i czy naprawdę to były wafelki ryżowe?”.
Gdybym
miała spośród moich ulubionych autorów wybrać sobie „patrona”,
który by czuwał nade mną podczas pisania, to pewnie pomyślałabym
o Murakamim. Bardzo chciałabym mieć taki dar jak on – bo chyba
można tu mówić o darze bardzo szczególnym i wyjątkowym talencie.
A: Jaki jest najlepszy kryminał, który do tej pory przeczytałaś? Oczywiście oprócz własnego. :D
A: Jaki jest najlepszy kryminał, który do tej pory przeczytałaś? Oczywiście oprócz własnego. :D
S: To
bardzo trudne pytanie. Po przeczytaniu go wstałam i spojrzałam
krytycznie na mój regał z kryminałami. Książki odpowiedziały
wyzywającym spojrzeniem.
Niełatwo
się zdecydować na jeden kryminał, bo różnych autorów cenię za
różne pisarskie zalety – Joe Alexa za wspaniale skonstruowane
intrygi, Lindsey Davis za kreację cudownego detektywa i poczucie
humoru, Marthę Grimes za jej wypracowaną „angielskość” i
błyskotliwość, Colina Cotterilla za oryginalność, Roberta van
Gulika za zwięzły styl i uporządkowaną kompozycję, Agathę
Christie za dar zaprzyjaźniania się z czytelnikiem i pomysłowość…
Gdyby jakiemuś autorowi udało się w jednym kryminale zabłysnąć
wszystkimi tymi talentami i cnotami, Twoje pytanie nie nastręczyłoby
mi żadnych problemów ;-) Póki co – czekam ;-)
Gdybym
miała teraz wskazać na mój ulubiony kryminał, to pewnie
wybrałabym „Srebrne świnki” Lindsey Davis. Nie jest to kryminał
najlepszy z możliwych, ale darzę go największym sentymentem – a
to dla mnie ważniejsze niż rzeczowa ocena. Obiektywnie najlepsze są
pewnie klasyki Christie: „Morderstwo odbędzie się”, „Dziesięciu
murzynków”… Ja mam jednak słabość do rozczochranych
detektywów-zawadiaków, takich jak Marek Dydiusz Falko.
A: Głównym bohaterem Twojej książki jest mężczyzna. Czy trudno było patrzeć na świat z jego punktu widzenia?
A: Głównym bohaterem Twojej książki jest mężczyzna. Czy trudno było patrzeć na świat z jego punktu widzenia?
S: Nick
Jones, główny bohater „Morderstwa na mokradłach”, jest
obdarzony niemal kobiecą wrażliwością (chociaż na pewno nie
nazwałabym go zniewieściałym). Wynika to między innymi z tego, że
był wychowywany przez dwie surowe ciotki, które zaszczepiły w nim
(siłą zaszczepiły, dodam;-)) głęboki szacunek dla
przedstawicielek płci pięknej. Co ciekawe, te cechy zapewniły mu
powodzenie wśród mieszkanek osady Little Fenn… Nieśmiałość i
delikatność Nicka znacznie ułatwiła mi zadanie. Szczerze mówiąc,
„sprzedałam” mu też kilka moich własnych cech i w którymś
momencie byliśmy ze sobą tak zintegrowani, że wydawało mi się,
że to ja mam na imię Nick ;-)
A: Akcja książki dzieje się w Anglii. Dlaczego akurat wybrałaś to miejsce?
A: Akcja książki dzieje się w Anglii. Dlaczego akurat wybrałaś to miejsce?
S: Był
to dla mnie wybór bardzo znaczący – nie chodzi tylko o konkretny
kraj, ale też o cały zestaw skojarzeń, który się z nim wiąże,
cały mglisty zarys brytyjskiej kultury, angielską literaturę,
angielskie kryminały…
Poprzez
umiejscowienie akcji mojej książki na angielskiej prowincji
chciałam nawiązać do tradycji gatunku, do korzeni powieści
detektywistycznej.
A: Czy przed napisaniem książki byłaś w Anglii i widziałaś te wszystkie miejsca, o których mowa w Twojej książce? Czy też korzystałaś z jakichś innych źródeł informacji?
A: Czy przed napisaniem książki byłaś w Anglii i widziałaś te wszystkie miejsca, o których mowa w Twojej książce? Czy też korzystałaś z jakichś innych źródeł informacji?
S: Celowo
wybrałam na miejsce akcji mojej książki taką miejscowość,
której dotąd nie odwiedzałam. Przed napisaniem „Morderstwa na
mokradłach” Moreton-in-Marsh było dla mnie tylko atrakcyjną
nazwą na mapie. Pojechałam tam dopiero, gdy skończyłam pracować
nad tekstem, i tę podróż „śladami Nicholasa Jonesa” wspominam
bardzo miło.
Podczas
pisania korzystałam z dostępnych źródeł – a jako że Cotswolds
to bardzo popularny zakątek Anglii, nie miałam większych problemów
z wyszukiwaniem informacji. Poza tym mogłam liczyć na pomoc mojego
przyjaciela, którego rodzina pochodzi z tamtych stron.
A: Główny bohater Twojej książki szybko kojarzy się z postacią legendarnego detektywa Sherlocka Holmesa oraz z jego współczesną wersją czyli Agentem 007 - Jamesem Bondem. Czy nie obawiasz się, że stanowi to dla Ciebie pułapkę schematu? Opierając się na tak narzucających się skojarzeniach stawiasz sobie wysoko poprzeczkę. Czy nie zbyt wysoko? Co unikalnego ma w sobie swój bohater, aby wyrwać się z tej pułapki?
A: Główny bohater Twojej książki szybko kojarzy się z postacią legendarnego detektywa Sherlocka Holmesa oraz z jego współczesną wersją czyli Agentem 007 - Jamesem Bondem. Czy nie obawiasz się, że stanowi to dla Ciebie pułapkę schematu? Opierając się na tak narzucających się skojarzeniach stawiasz sobie wysoko poprzeczkę. Czy nie zbyt wysoko? Co unikalnego ma w sobie swój bohater, aby wyrwać się z tej pułapki?
S: Nigdy
nie myślałam o tym w kategoriach pułapki – dla mnie takie aluzje
literackie i gra z konwencją to przede wszystkim dobra zabawa. Nie
starałam się „sprostać” wzorom, jakimi dla mojego bohatera
mogliby być przywołani przez Ciebie bohaterowie, bo zarówno ja,
jak i Nicholas Jones, mamy do nich sporo zdrowego dystansu.
Obawiałabym się raczej tego, że ktoś może mi mieć za złe
pokpiwanie sobie z Sherlocka i spółki – przecież w mojej
powieści Alfred Bendelin, detektyw nieomylny i idealny,
demonstracyjnie nie istnieje… Po prostu go nie ma. Jest za to
Nicholas Jones, sympatyczny młodzieniec, który tak naprawdę wcale
nie chce prowadzić śledztwa. Nie uczyniłam z niego postaci
dziwacznej, ani nawet ekscentrycznej, bo wydaje mi się, że takich
detektywów było już aż nazbyt wielu. W pewnym sensie to, że Nick
Jones jest taki zwyczajny i bezpretensjonalny, można uznać za
bardzo oryginalne…
***
"Morderstwo na mokradłach" Sasza Hady
Alfred Bendelin, najsłynniejszy prywatny detektyw Londynu, nie może narzekać na swój los: jest rozchwytywany zarówno przez majętnych klientów, jak i rozkochane w nim wielbicielki. Brawurowo rozwiązuje sprawę za sprawą, przyprawiając funkcjonariuszy Scotland Yardu o ból zębów i koszmary nocne. Słynie z niezawodnego lewego sierpowego, piekielnej inteligencji i zniewalającego uśmiechu. Jest tylko jeden problem: Alfred Bendelin nie istnieje.
W postać znanego z powieści kryminalnych detektywa wciela się niejaki Nicholas Jones – wbrew wszystkim swoim zasadom i zdrowemu rozsądkowi. Z dnia na dzień porzuca wygodne życie w wielkim mieście i wyrusza na prowincję, aby rozwikłać zagadkę tajemniczego morderstwa. Tak – oczywiście wszystko to dla pewnych pięknych niebieskich oczu.
W otoczonej mokradłami osadzie Little Fenn zostaje znaleziona głowa znanego w okolicy domokrążcy. Wydaje się, że nikt z mieszkańców wioski nie miał motywu, by go zamordować, ale ich dziwne zachowanie zwraca uwagę samozwańczego detektywa. Wśród jesiennych mgieł spowijających torfowiska czai się zło...
No i jak? Czytamy!
no no... dobra z Ciebie dziennikarka :D :*
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad. Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Gratuluję!
OdpowiedzUsuńSwietny wywiad. Gratuluje :) Nigdy wczesniej nie slyszalem o tej pisarce, ale teraz chetnie siegnalbym po jej ksiazke :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No to czytamy... fajnie, że na każde pytanie odpowiedź jest dłuższa niż jedno zdanie.
OdpowiedzUsuńGratuluję kochana.:D Świetny wywiad;)
OdpowiedzUsuńwywiad bardzo interesujący! moje gratulacje :D
OdpowiedzUsuńa książkę mam od dawna w planach :D
Bardzo fajnie mi się czytało. Trafne pytania :) Chyba się skuszę na książkę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłą rozmowę :-) Pytania rzeczywiście były trafne i ciekawe.
OdpowiedzUsuńA moją książkę można teraz wygrać w konkursie ZwB i Oficynki:
http://zbrodniawbibliotece.pl/konkursy/2983,morderstwonamokradlach-konkurs/