285. Następczyni - Kiera Cass

Polski tytuł: Następczyni
Oryginalny tytuł: The Heir
Autorka: Kiera Cass
Ilość stron: 360
Wydawnictwo: Jaguar
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wydanie polskie: 2015
Wydanie oryginalne: 2015
Cena z okładki: 37,90 zł
Ocena: 2/10


Dwadzieścia lat wcześniej America Singer podbiła serce księcia Maxona. Ich córka, Eadlyn, zawsze uważała związek swoich rodziców za idealny i romantyczny, jednak nie chciała go powtórzyć. Dziewczyna najchętniej odwlekałaby znalezienie przyszłego męża najdłużej jak to możliwe, jednak nie jest tylko zwykłą kobietą, ale przede wszystkim księżniczką, przyszłą następczynią tronu i musi znaleźć wiernego mężczyznę. Mieszkańcy Illei zaczynają być coraz bardziej zdenerwowani, więc jedyną możliwością ich ponownego zadowolenia są kolejne Eliminacje. Księżniczka Eadlyn ma trzy miesiące, żeby wybrać przyszłego męża.

Seria Rywalki nigdy nie była moją ulubioną. O ile pierwszą część naprawdę dobrze mi się czytało, to kolejne okazywały się tylko gorsze. Mimo wszystko byłam niesamowicie ciekawa dalszych losów naszych głównych bohaterów, tym bardziej jako małżeństwa, które rządzi Illeą. Niestety pojawiła się tutaj postać Eadlyn, która popsuła cały odbiór tej książki.

Eliminacje, w których pojawia się 35 mężczyzn. Ten pomysł wydawał mi się naprawdę dobry i świetnie można byłoby go rozwinąć, ale Kiera Cass niestety nie wykorzystała go w pełni. Ba, jedynie lekko zarysowała jego powierzchnię. Byłam przekonana, że ciągle będą odbywać się bójki i będą to naprawdę ekscytujące Eliminacje, a jednak ich pierwsza część przeszła bez jakiegoś wielkiego szumu. Możliwe, że to też kwestia Eadlyn, która jest po prostu beznadziejną główną bohaterką i wiele razy podczas lektury miałam ochotę odłożyć tę książkę na bok i nigdy do niej nie wrócić. Albo najlepiej zrobić coś złego głównej bohaterce. O niej można byłoby napisać całkowicie odrębny post, gdyż chyba jeszcze nigdy nie czytałam książki z tak irytującą postacią.

Ciągle nie rozumiem jakim cudem z genów Americi i Maxona (całkiem znośnych postaci) mogła powstać osoba, której po prostu nie da się znieść. Eadlyn jest niesamowicie zarozumiałą i egoistyczną postacią. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak źle wykreowaną bohaterką, która od samego początku odpycha czytelnika. Dziewczyna nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa i kompletnie nie obchodzi ją to, że swoimi czynami może wyrządzić krzywdę drugiej osobie. A Kiera Cass osiągnęła absolutny szczyt absurdu, gdy sprawia, że Eadlyn (przyszła władczyni Illei) wścieka się na swoją znajomą przez to, że ta zabiera jej, uwaga, tiary! Naprawdę autorka chyba nie miała co napisać, żeby wyszło te trzysta stron, więc po prostu zapełniała je pustymi rozmowami i wydarzeniami, które nie wprowadzały absolutnie nic do dalszych losów głównych bohaterów.

Jednak nie przekreślam całkowicie tej książki. Jest kilka postaci z tych trzydziestu pięciu kandydatów do ręki Eadlyn (nie wyobrażam sobie czy którykolwiek z nią wytrzyma), które naprawdę polubiłam i jedynie oni sprawiali, że dało się jakoś dobrnąć do końca powieści. Jednym z niewielu plusów jest tutaj to, że właściwie nie wiemy, którego chłopaka wybierze Eadlyn. Możemy zakładać, który zostanie jej mężem, jednak nie mamy odpowiedzi podanej na tacy tak, jak w przypadku poprzednich części. Tutaj będziemy musieli poczekać do kolejnego tomu, żeby dowiedzieć się do kogo należy serce Eadlyn. Kiera Cass ma to do siebie, że potrafi pisać fajne zakończenia książek. W Jedynej pod koniec działo się tak wiele rzeczy, że po prostu nie dało się oderwać od czytania! Tak samo mamy w zakończeniu Następczyni - nagle autorka zasypuje nas tyloma informacjami, że jesteśmy całkowicie zdziwieni, gdyż takiego obrotu spraw nie moglibyśmy przewidzieć.

Następczyni to książka z niewykorzystanym potencjałem. Może nawet nie chodzi o sam potencjał, co o główną bohaterkę, której nie można polubić przez jej zarozumiałość. To chyba najgorsza postać, o jakiej do tej pory czytałam i cieszę się, że przede mną tylko jeden tom tej serii. Jeśli czytaliście poprzednie części i jesteście ciekawi, co może wyjść z posiadania 35 kandydatów do ręki księżniczki w pałacu to nie widzę nic przeciwko przeczytaniu Następczyni. Jeśli jednak nie byliście zachwyceni tą serią to lepiej jej nie kontynuujcie i sięgnijcie po coś bardziej wartościowego.


Za możliwość przeczytania Następczyni dziękuję wydawnictwu Jaguar.

10 komentarze:

  1. Cieszę się, że nie każdej bohaterkę można lubić :D Właśnie czytam "Następczynię" i już nie lubię E. za jej egoizm i sposób w jaki odnosi się do innych. Z drugiej strony przynajmniej się wyróżnia :) Szkoda, że sama książka nie powala...

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzy wcześniejsze tomy pochłonęłam w jeden weekend, a za "Następczynię" nie mogę się zabrać od miesiąca i chyba nie zanosi się żebym to zrobiła.

    P.S. Zapraszam do brania udziału w konkursie http://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/2015/07/konkurs-pocztowka-dla-ksiazkoholika.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Trylogię o losach Ameriki i Maxona pochłonęłam dość szybko, jednak nie jestem do końca przekonana do "Następczyni", a po Twojej recenzji nie jestem pewna czy w ogóle po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniec "Następczyni" obudził we mnie chęć rzucenia książką o ścianę! Dobrze, że w 2016 wychodzi ostatnia część, zamykająca losy poznanych w serii Kiery Cass bohaterów, w przeciwnym razie bym zwariowała. Każdy od razu zwrócił uwagę na charakter Eadlyn, nic dziwnego, od samego początku wyczułam w niej zarozumiałą i próżną nastolatkę. I te jej problemy z tym, co ludzie powiedzą o jej nowej sukience, fryzurze... Irytujące. W dodatku Kiera Cass zrobiła z Ami i Maxona zmęczonych życiem staruszków, chociaż ledwo dobiegali czterdziestki... Poza tym nie mam wielu zastrzeżeń. Zmieniłabym to i owo, ale cóż... Lubię autorkę za te dość dobre serie, nawet pomimo niektórych denerwujących mankamentów :)
    p.s. chciałabym wejść do książki i kopnąć Eadlyn :D

    http://w-krolestwie-slow.blogspot.com/2015/07/5-nowe-eliminacje-nastepczyni-kiera-cass.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że nie boisz się dawać recenzji książek takich, jakimi są :)
    W końcu muszę się zabrać za Rywalki... Przeczytałam już wiele recenzji, ale nadal nie wiem... Warto?
    Pozdrawiam ciepło :*
    Patty z bloga pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że tylko ja uwielbiam Eadlyne. Mnie ucieszyło to, że bohaterka jest zarozumiała i egoistyczna. W końcu bohaterka, która wie czego chce i nie jest podobna do Belli ze zmierzchu - przepraszam za porównanie, ale takie bohaterki na prawdę się nudzą. Trzeba również zauważyć, że Amerika była podobna. Nie była egoistką ale bywało, że też pokazywała pazury. I Kiera zrobiła doskonale tworząc taką postać jak E. Może nie każdemu przypadnie do gustu ale wzbudzi kontrowersje. Co do samych Ameriki i Maxona trochę mnie dziwi, że zrobiła ich takich umęczonych jednak może to i dobrze.
    P.S. Nie zabijcie mnie za to. : )
    tsukolife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dużo słyszałam na temat Rywalek... I niedługo na pewno je przeczytam i czuje, że to będzie wspaniała książka :D

    http://lil-book.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Skończyłam niedawno czytać, ale zakończenie... ahhh... miałam wtedy ochotę wyrzucić tę książkę najdalej jak się tylko da! Do wyjaśnienia wątków teraz muszę czekać pewnie pół roku, albo jeszcze dłużej :C
    serdecznie pozdrawiam i życzę udanych wakacji, zwariowana książkoholiczka ♥


    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że prawie wszyscy krytykują Eadlyn, co mnie bardzo zdziwiło. Mi się ta bohaterka absolutnie podoba, to smutne, że ludzie nie potrafią jej zrozumieć. Dla niej tiary nie były ważne tylko irytowało ją zachowanie Josie. A to też nie byłą do końca jej wina, że ukrywała uczucia, bo tak ją nauczono, miała zostać KRÓLOWĄ ILLEI !!! Myślę, że większość dziewczyn nie dałaby sobie rady z tak trudnym zadaniem, a ona miała tylko 18 lat. Podczas eliminacji Maxona America też miała wątpliwości czy poradzi sobie z tym, ale ona miała być żoną Maxona, a nie absolutną władczynią tak jak w przypadku Eadlyn. Popatrzcie na nią z innej strony.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z całej serii najbardziej podobała mi się "Jedyna". Miała fantastyczne zakończenie, przy ostatnich kilku stronach strasznie się wzruszyłam ;) Za to na Następczyni bardzo się zawiodłam, a tak na nią czekałam...

    OdpowiedzUsuń

 

Blog Archive