256. Endgame. Wezwanie - James Frey

Polski tytuł: Endgame. Wezwanie
Oryginalny tytuł: Endgame. The Calling
Autor: James Frey
Ilość stron: 500
Wydawnictwo: SQN
Kategoria: fantastyka
Wydanie polskie: 2014
Wydanie oryginalne: 2014
Cena z okładki: 36,90 zł
Ocena: 4/10


Gdy w Ziemię uderza jednocześnie dwanaście meteorytów, ludzie myślą, że to musi być koniec świata. Jeszcze nikt nigdy nie widział takiego zjawiska i jest ono sporym zaskoczeniem dla większości ludzi. Ale nie dla wszystkich. Dwanaście osób w różnych miejscach na kuli ziemskiej czekało na ten dzień. Czekało aż zacznie się Endgame. W ich żyłach płynie krew starożytnych cywilizacji i to właśnie oni usłyszeli wezwanie. Teraz to w ich rękach leży los świata.

Endgame to książka, o której było naprawdę bardzo głośno. Od samego początku była zaskoczeniem i większość czytelników wypowiadała się o niej pochlebnie. Dodatkowo projekt z rozwiązywaniem zagadek, które znajdują się w powieści przyciąga uwagę czytelnika. Ja byłam całkiem pozytywnie nastawiona do tej historii, chociaż nie oczekiwałam niczego nadzwyczajnego. Właściwie to dzięki takiemu nastawieniu nie czułam aż tak wielkiego rozczarowania. Mimo wszystko faktem jest, iż Endgame dla mnie nie było tak dobre, na jakie się zapowiadało.

Zacznę od tego, iż powieść niesamowicie się dłuży. Niby już od samego początku widzimy jak meteoryty uderzają w Ziemię, jednak niestety jest to opisywane stanowczo za długo. Pierwsze sto stron to naprawdę istna męka. Nie można się kompletnie wciągnąć w akcję ze względu na zbyt krótkie rozdziały, zdania praktycznie urywane w połowie i ciągłe przeskakiwanie narracji z jednego do drugiego bohatera. Autor zdecydowanie za bardzo rozwlekł wątek wezwania do Endgame i uderzania meteorytów, przez co już na samym początku można się porządnie zniechęcić do tej powieści. Dopiero po ponad stu stronach zaczyna się coś dziać, jednak niestety największą wadą tej książki jest to, iż nie wciąga. Ja w ogóle nie czułam się porwana do tego świata wykreowanego przez autora i jedynie męczyłam się z przebrnięciem przez tę historię.

Oceniam książkę jedynie z tego, co zostało w niej napisane. Nie wnikam w istotę zagadek, które są dołączone do powieści i przez które podobno można coś wygrać, gdyż to nie jest moja para kaloszy. Co prawda na samym początku mamy informacje, iż treść książki celowo nie jest wyjustowana i nie ma w niej żadnych akapitów, ale mimo to... po prostu okropnie się to czyta. Zdania są naprawdę bardzo dziwnie urywane i czytelnik często nie wie, gdzie mówi bohater, a gdzie pokazane są już jego myśli. Mnie wyjątkowo przeszkadzał brak wyjustowania tekstu i niestety już od tego momentu książka była stracona w moich oczach. Sama treść też nie porywa i nie przedstawia niczego nowatorskiego. Przez całą książkę miałam wrażenie, iż Endgame jest jak Igrzyska śmierci. Różnicą jest tylko to, że areną jest tutaj cała kula ziemska. To chyba po prostu nie była książka dla mnie, chociaż nie wykluczam tego, iż innym osobom może się spodobać taka tematyka. Niestety nawet bohaterowie nie mogli uratować tej historii. Przykro mi to powiedzieć, ale już dawno nie widziałam tak papierowych postaci.

Przy czytaniu pierwszych kilkuset stron bardzo irytowało mnie to, że James Frey posługuje się prostym językiem. Zbyt prostym i płaskim. Zazwyczaj wychodzę z założenia, że to mężczyźni lepiej piszą od kobiet, jednak w tym wypadku było inaczej. Gdyby napisał tę książkę ktoś inny to wydaje mi się, iż wyszłoby z niej coś lepszego. Brakowało mi jakiegoś szerszego spojrzenia na sytuację i lepszego opisania wszystkiego tego, co działo się z bohaterami. Autor miał dobry pomysł, ale niestety wykonanie go trochę przerosło. Natomiast jedną z niewielu ciekawych rzeczy w tej książce jest jej zakończenie. Okazuje się, że końcówka książki była naprawdę bardzo dobra, przez co powieść nie zyskała u mnie najniższej oceny. Wciągnęłam się w samo zakończenie i kilka razy byłam naprawdę zaskoczona. Pewnie gdyby Endgame napisała kobieta to rozwiązanie akcji wyglądałoby całkiem inaczej, jednak ja jestem niesamowicie zadowolona z tego, jak zakończyła się pierwsza część. To było bardzo pozytywne zaskoczenie.

Swoją przygodę z Endgame niestety zakończę już na pierwszej części. Nie chciałabym znowu męczyć się z przebrnięciem przez te 500 stron. Może nie jest to najgorsza książka na świecie, ale z drugiej strony sporo brakuje jej do określenia jej mianem bardzo dobrej. Autorowi wpadł do głowy ciekawy pomysł, ale niestety jego wykonanie nie było najlepsze. To taka książka, o której bardzo szybko zapomnę i pewnie nigdy nie wrócę do niej pamięcią. Nie polecam jej ani nie odradzam. Sami zdecydujcie czy jesteście gotowi na Endgame.


Za możliwość przeczytania Endgame. Wezwanie dziękuję wydawnictwu SQN.

14 komentarze:

  1. Mi ta książka wogle się nie podobała :/
    Brnęłam w nią i brnęłam, i tylko nie potrzebnie się z nią męczyłam. Po drugą część zdecydowanie nie sięgnę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, czeka na mojej półce i teraz mój entuzjazm nieco osłabł.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się książka podobała :) i myślałam, że podołam zagadce ale gdzie tam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie się ona bardzo podobała i wciągnęła jak mało która. Widać kwestia gustu :) Ale zagadka była ponad moje siły ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Uf... Jak dobrze, że nie jestem sama. Mi ta książka kompletnie nie przypadła do gustu! Cieszę się, że mam ją za sobą i nie będę do tego wracać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w planach. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. I tak oto na mojej, książkowej liście - muszę mieć, zniknęła jedna pozycja.
    Mój portfel jest Ci wdzięczy na przestrogę ;)
    http://zagoramiksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta książka była oryginalna.

    Zmieniłam adres bloga -> http://www.bookeaterreality.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. To mnie uszczęśliwiłaś. Właśnie dzisiaj otrzymałem tę książkę i nie mogłem się doczekać jej lektury. Cóż, może odbiorę ją inaczej? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przyznać, že ta książka w ogóle nie zwróciła mojej uwagi, dopóki nie pojawiły się pozytywne opinie w masowych ilościach. Zapisałam ją na swoją listę czytelniczą, jednakże dla zasady, bo wypada... Teraz chyba ją skreślę. Szkoda czasu...
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja jakoś nie mogłam znaleźć tych pozytywnych recenzji, o których mówią blogerzy powyżej. Spotkałam się jedynie z niepochlebnymi opiniami na jej temat, dlatego już od razu wyrzuciłam ją z czytelniczej listy, aczkolwiek na początku przykuła moją uwagę oprawą graficzną i tajemniczą zagadką :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do siebie:
    http://monika-secrets-inside-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Od początku jakoś nie ciągnęło mnie do tej lektury, a Twoja recenzja tylko mnie w tym upewniła.

    OdpowiedzUsuń
  14. Właśnie skończyłam czytać Endgame i zastanawiam się czy mam już szukać podziemnego bunkra czy jednak i tak 'co ma być to będzie' ;)
    Myślisz, że wszystkie przypisy przestrzegające przed realnością Endgame mają na celu jedynie zaintrygowanie czytelnika? :) Ciekawe!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na świeżutką recenzję Wezwania:
    www.favouread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

 

Blog Archive