Oryginalny tytuł: Sun of Suns
Autor: Karl Schroeder
Ilość stron: 354
Wydawnictwo: ArsMachina
Kategoria: science-fiction
Wydanie polskie: 2011
Wydanie oryginalne: 2006
Cena z okładki: 35 zł
Ocena: 6/10
W odległej przyszłości świat, jaki istnieje nosi nazwę Virga i jest to ogromnych rozmiarów fulerenowy balon o średnicy kilku tysięcy mil. Jest wypełniony wodą, powietrzem i kawałkami skał. Praktycznie nie ma tam żadnej grawitacji, oprócz tej, którą mieszkańcy sami celowo wytwarzają. W centralnym punkcie tego państwa znajduje się tytułowe Słońce Słońc, najjaśniejszy punkt, czyli Candesce. Ludzie natomiast budują miasta, które kształtem przypominają nieco wielkie koła ze szprychami. Jednak nawet w państwach przyszłości nie jest idealnie. Można pomyśleć, że w tak odległych czasach powinny zniknąć wojny, jednak konfliktów jest teraz coraz więcej. Państwo Aerie jest uzależnione od wielkiego Slipstreamu i chce się wreszcie usamodzielnić. Chcąc uzyskać niezależność, mieszkańcy tamtego państwa postanawiają zbudować swoje własne sztuczne słońce, oczywiście w tajemnicy przed Slipstreamem. Niestety misja ta się nie powodzi.
Hayden Griffin przybywa do Rushu, by zrobić rzecz, o której od bardzo dawna myślał. Chce się zemścić. Ale nie na pierwszym lepszym człowieku, ale jego celem jest sam admirał Chaison Fanning, którego chłopak szczerze nienawidzi. W przeszłości Fanning podbił rodzinne miasto Haydena, czyli Aerie, i niemal je zniszczył. Jakby tego było mało przez niego Hayden stał się sierotą i cały swój okres dorastania spędził w różnych nieprzyjemnych miejscach. Długi czas zbierał na paliwo i na swój własny aerocykl, by tylko móc wybrać się do Rushu i dokonać wymarzonej zemsty. Teraz wreszcie nadszedł czas, tylko czy chłopakowi uda się to zrobić?
Z literaturą science-fiction nigdy nie było mi po drodze. Często zdarzały się powieści, które w ogóle mi się nie podobały, ale również były takie, które z przyjemnością przeczytałam. Dlatego obawiałam się tego, jakie odczucia będę mieć przy czytaniu Słońca Słońc. Z początku podchodziłam do lektury tej powieści bardzo sceptycznie i nie byłam pewna czy przez nią przebrnę, bo często zdarzało mi się nie móc skończyć danej książki z tego gatunku. Postanowiłam jednak sięgnąć po coś innego od tego, co zawsze czytam i właściwie... Nie zawiodłam się na tym, co otrzymałam w Słońcu Słońc.
Gdyby nie to, że chciałam sięgnąć po coś innego niż dotychczas, pewnie nigdy nie wzięłabym do rąk Słońca Słońc, gdyż po prostu nie czytam tego typu powieści. Może to był mój błąd? Wiem, że było warto, bo książka sama w sobie naprawdę bardzo mnie zainteresowała, jednak nie na tyle bym sięgnęła po jej kontynuację. Właściwie to moją największą uwagę przyciągnął plastyczny obraz istniejącego świata. Na początku trudno było mi się w nim odnaleźć, jednak Karl Schroeder pisze w tak dobry i przejrzysty sposób, że już po chwili czułam się tak, jakbym znała Virgę od zawsze. Rzadko się zdarza, żeby autor potrafił w tak świetny sposób zobrazować czytelnikowi świat, który wytworzył w swojej głowie, a jednak Schroederowi się to udało. Już dawno nie czytałam o tak dobrze przedstawionym i ciekawym świecie. Naprawdę bardzo interesuje mnie alternatywna przyszłość, którą wyobrażają sobie autorzy książek, jednak największym problemem jest zazwyczaj to, że mieli dobry pomysł, ale nie potrafili go "sprzedać" czytelnikowi. Świat, który sobie wymyślili, cały czas pozostawał w ich głowach i wielu czytelników nie mogło do końca zrozumieć, o co w nim chodzi. Tutaj natomiast jest całkowicie inaczej. Schroeder pokazał w nim dosłownie wszystko i zbudował go od samych podstaw, a jednak wyszło mu to naprawdę genialnie. Nie ma tu żadnych niedopowiedzeń, ale czytelnik zna wszystkie zagadnienia związane z Virgą i wie dlaczego dana rzecz działa w określony sposób. Jestem pod wielkim wrażeniem wyobraźni autora i za to należą mu się wielkie brawa.
Niestety jedynym minusem jest fakt, że dla mnie akcja momentami była nużąca. Na początku kompletnie nie mogłam się zmusić do tego, żeby zacząć czytać tę powieść i miałam kilka razy załamania. Chciałam ją od razu zamknąć i nie skończyć czytać, bo naprawdę przez kilka pierwszych rozdziałów było mi trudno przerbnąć. Potem z rozdziału na rozdział robiło się coraz ciekawiej, jednak ja cały czas czułam niedosyt i nawet po kilku dniach od przeczytania dalej go czuję. Sama nie wiem z czego to wynika, gdyż bohaterów naprawdę można było polubić, a akcja ze strony na stronę przyspieszała. Chyba tego typu powieści nie są dla mnie, gdyż ciągle nie mogę się do nich przekonać. Jednak mimo tego, że sama za bardzo nie przepadam za takimi książkami to nie mogłam nie dostrzec tego, jak dobrze została napisana. Jestem naprawdę głęboko przekonana, że jeśli sięgnie po Słońce Słońc osoba, która czyta dużo science-fiction to może się okazać, że to jedna z lepszych książek, jakie dane było mu przeczytać.
Słońce Słońc to naprawdę świetnie skonstruowana powieść, w której najbardziej zachwyca plastycznie zbudowany obcy świat. Mimo tego, że nie przepadam za takimi książkami to muszę przyznać, że naprawdę warto po nią sięgnąć. Szczególnie polecam ją osobom, które rzeczywiście bardzo lubią czytać powieści science-fiction, gdyż jestem przekonana, że będzie to perełka w Waszej biblioteczce. Ja jednak po kontynuację tej książki nie sięgnę, ale nie mówię "nie" powieściom tego autora.
Słońce Słońc | Queen of Candesce | Pirate Sun | The Sunless Countries | Ashes of Candesce
Za możliwość poznania Słońca Słońc dziękuję portalowi Sztukater!
Również nie przepadam za takimi książkami, ale po Twojej recenzji chyba po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie czytam takich książek i w sumie chyba nie sięgnę :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lubię sci-fi, a nie mam jeszcze dużego doświadczenia z tym gatunkiem, więc w sumie może sięgnę :D
OdpowiedzUsuń