Oryginalny tytuł: The Fifth Wave
Autor: Rick Yancey
Wydawnictwo: Moondrive
Ilość stron: 506
Kategoria: science-fiction
Wydanie polskie: 2013; 2016 (wznowienie)
Wydanie oryginalne: 2013
Cena z okładki: 39,90 zł
Ocena: 7/10
W związku ze wznowieniem Piątej fali postanowiłam przypomnieć Wam co myślałam na temat tej książki, bo według mnie naprawdę jest warta uwagi i trzeba ją przeczytać!
Czy jesteśmy jedynymi istotami, które potrafią myśleć, łączyć się w społeczności i dbać o swoje schronienie? A może nie jesteśmy sami w kosmosie, ale tylko jego malutką i niewiele znaczącą częścią? A jeśli kiedykolwiek istoty pozaziemskie będą chciały się z nami skontaktować to na jakich warunkach to się odbędzie? Czy będą próbowały zawrzeć z nami pokój i dogadać się, a może po prostu zmiotą nas z powierzchni naszej rodzimej planety? Rick Yancey raczej skłania się ku tej drugiej opcji, ale nasza całkowita zagłada zostanie poprzedzona pięcioma falami.
Świat został najechany przez Przybyszów z innej galaktyki, którzy nie przejawiają żadnych chęci do współpracy z nami. Jak wygląda Ziemia po przetoczeniu się przez nią czterech fal? Jest niemal doszczętnie zniszczona i ocalały zaledwie garstki ludzi rozrzucone po wszystkich kontynentach. Ludzie już sami nie wiedzą, jak mają się zachowywać. Czy mają ufać innym? W końcu Przybysze mogą pojawić się w każdej postaci i nigdy nie wiesz, czy sąsiad, do którego mówiłeś "dzień dobry" przez całe życie za chwilę nie rzuci się na ciebie i nie pośle kulki w głowę. Jak odróżnić swojego od zarażonego? Najwidoczniej jest jakiś sposób, gdyż w pewnych miejscach ludzie łączą się w małe grupy w obozach dla uchodźców, jednak jedno jest pewne - wszyscy muszą walczyć o przetrwanie i nie mają najmniejszego zamiaru się poddać.
Nie wiedzieć czemu na początku podchodziłam bardzo sceptycznie do tej powieści. Wszyscy wokół ją zachwalali, a ja oczywiście zawsze muszę robić wszystkim na przekór i stwierdziłam, że nie dam się zawładnąć tej książce. Jak widać, niestety mi się to nie udało, a dodatkowo stało się coś jeszcze lepszego - doszłam do takiego samego wniosku, co większość czytelników powieści Ricka Yancey: Piąta fala to piekielnie dobra i uderzająca do głowy książka.
Zazwyczaj w powieściach stykamy się z obcymi, którzy są przedstawieni w nieco stereotypowy sposób - zielone ludki z wielkimi jajowatymi głowami i równie ogromnymi oczami. No cóż, przynajmniej ja w większości książek nawiązujących do tego tematu znalazłam właśnie takich rzekomych obcych. Ale przecież nie koniecznie tak musi być, prawda? Rick Yancey w swojej książce pokazuje, że Przybysze są o wiele mądrzejsi od nas i przecież nie poszliby na taką łatwiznę, żeby wyróżniać się spośród tłumu. Okay, mogą mieć swoje wielkie statki-matki w kształcie talerzy (co kto lubi), ale autor wymyślił najgorszy możliwy scenariusz. Przybysze obserwowali nas od niemal samego początku powstania naszej planety, więc widzieli nasz rozwój i poznali sposób myślenia oraz ukazaliśmy im swoje wady, które oni oczywiście wykorzystają przeciwko nam. Okazuje się, że tak naprawdę nie możemy odróżnić Przybysza od prawdziwego człowieka, gdyż ta pozaziemska istota przybiera dokładnie taką formę, jak rodzimi mieszkańcy Ziemi. W takim razie obcy uderzają w nasz najczulszy punkt: nie możemy nikomu ufać, bo każdy z nas może być tak naprawdę wrogiem i przez to coraz bardziej popadamy w paranoję. Słodka, słodka powolna destrukcja, do której przecież prawie się nie przyłożyli. No tak, może faktycznie zrzucili na nas ciemność, powódź i zarazę, ale potem mieli już tylko łatwiej, gdyż ludzie dali się zapędzić w przysłowiowy "kozi róg". Nie mając komu ufać, stajemy się podatni na załamanie. Czyż ci Przybysze nie są genialni? Właśnie to jest jedna z najmocniejszych stron powieści Rick Yanceya - porzucił wszystkie niedorzeczne scenariusze na temat najazdu obcych na naszą planetę i przedstawił to w sposób przejmująco realistyczny. Czy może być lepiej? O tak, gdyż Piąta fala ma niezliczoną ilość plusów.
W związku z tym, że jestem zagorzałą fanką serialu Doomsday Preppers i wszystkiego, co związane z przygotowywaniem się na apokalipsę), gdy zobaczyłam, że autor przedstawia w powieści świat po najeździe obcych, czyli w pewien sposób po apokalipsie, od razu zaczęłam spoglądać na to z takiego punktu widzenia. Niestety nie udało mi się przyłapać Ricka Yanceya na jakimkolwiek uchybieniu od możliwych skutków apokalipsy. Przedstawił wszystko w sposób bardzo rzeczywisty, włącznie z pokazaniem ludzi, którzy mogli nie poradzić sobie z takim natłokiem wydarzeń i po prostu zwariowali. W ciągu kilku dni musieliśmy się cofnąć do czasów sprzed powstania internetu bądź światła i byłam niezmiernie ciekawa, jak autor poradził sobie z opisaniem takiego świata. Miałam taką cichutką i malutką nadzieję, że może jednak przedstawi coś w niedostatecznie dobry sposób, ale niestety udało mu się wszystko wręcz idealnie. Z wielką przyjemnością czytałam o złych warunkach, w których żyli bohaterowie i aż miło było patrzeć na to, w jak dobry i realistyczny sposób przedstawił to autor.
Bohaterów mamy kilku i to świetnie, że Rick Yancey postanowił przeprowadzić narrację z perspektywy ich wszystkich. Dzięki temu mieliśmy wzgląd w każdy aspekt, który, bez wiedzy z różnych punktów widzenia, moglibyśmy pominąć. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że losy bohaterów niespodziewanie się ze sobą łączą i przeplatają, żeby pod koniec stworzyć spójną całość. Cassie musi radzić sobie sama i przez jakiś czas możemy w książce przeczytać retrospekcję na temat wydarzeń sprzed kilku dni, gdyż nasza przygoda z tą powieścią zaczyna się już po czwartej fali, więc Cassie przez jakiś czas odwołuje się do wspomnień, żeby uświadomić nam, jak to przez ten czas było. Potem mamy Sammy'ego, czyli brata Cassie, który został wywieziony do pewnego rodzaju pracy i niestety nie może widzieć się z siostrą, chociaż bardzo by tego chciał. Jest jeszcze Ben i Evan. Pierwszy dołącza do obozu Przystań i szkoli się na wojskowego, a Evan... No cóż, chłopak uratował Cassie życie, a wiadomo, że łatwiej przez apokalipsę przejść we dwoje niż w pojedynkę. Jeszcze raz to powtórzę, ale naprawdę bardzo cieszę się z tego, że autor postanowił przedstawić wydarzenia z perspektywy wszystkich tych postaci. Wydaje mi się, że gdyby narrację w książce prowadziła tylko Cassie to nie byłaby ona tak dobra, ba!, ja nawet wiem, że nie mogłaby być świetna, bo kluczowe w tej powieści było poznanie wydarzeń z... dwóch perspektyw, czyli z życia "na zewnątrz" i w obozie Przystań. Prawda jest taka, że wszystkich bohaterów polubiłam i bardzo się z nimi zżyłam, więc zdecydowanie mocno przeżywałam tę książkę.
Powieść wciąga od samego początku. Dużym atutem jest również fakt, iż rozdziały są dosyć krótkie. Przez to mamy tylko jeszcze większą ochotę na poznawanie dalszych losów bohaterów. Akcja jest przeprowadzona w dobrym tempie - nie za szybkim i nie za wolnym, tak że czytelnik nie może się znudzić, ale też nie gubi się w natłoku wydarzeń. Ja przeczytałam tę książkę - co ja mówię? połknęłam ją szybko i bardzo żałowałam, że nie mam pod ręką drugiej części, bo nie mogę się doczekać aż poznam dalsze losy bohaterów.
Piąta fala to świetnie przemyślana i dopracowana pod każdym względem powieść, która zachwyci nawet najbardziej wybrednych czytelników. Mimo tego, że zazwyczaj podchodzę sceptycznie do tematu najazdu obcych na naszą planetę, tak muszę przyznać, że jest to jedna z niewielu książek o tej tematyce, która tak bardzo mi się spodobała. Jedynym minusem Piątej fali jest fakt, że kończy się zbyt szybko! Według mnie książka jest naprawdę bardzo dobra i zdecydowanie ją polecam, gdyż jestem przekonana, że nie będziecie się nudzić i spędzicie z nią kilka miłych dni.
Mnie rozczarowała, taka historyjka dla nastolatków jak dla mnie. Oczekiwałam czegoś prawdziwego, a otrzymałam irytującą dziewczynę, która wzdycha do czekoladowych oczu jakiegoś chłopaka...
OdpowiedzUsuńJakoś tak ostatnio ta książka za mną chodzi
OdpowiedzUsuńGdziekolwiek wejdę to widzę recenzje filmu albo książki własnie"Piątej Fali", nie wiem czy ten tytuł mnie prześladuję czy coś, ale bardzo bym chciała po nią sięgnąć bo bardzo mnie interesuję. A z tego co zauważyłam to recenzje są w większości na Tak ! więc nie mam co zwlekać tylko zabrać się za lekturę.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna recenzja
Pozdrawiam.
In my different World
Ta książka jest dosłownie wszędzie! I przez to coraz bardziej mam na nią ochotę. Przyciąga mnie głównie fabuła - nareszcie coś innego. :)
OdpowiedzUsuńSkoro tak chwalisz, to koniecznie muszę po nią sięgnąć! Pierwszy tom już mam, muszę tylko złapać drugi na jakiejś promocji. Niestety, ale to premiery filmu raczej się nie wyrobię, więc obejrzę go kiedyś w domowym zaciszu.
OdpowiedzUsuńNie czytałam i jakoś mnie do niej nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zastanawiałam się czy ją przeczytać, zwłaszcza, że tematyka mnie bardzo ciekawi i nawet jeśli książka mi się nie spodoba, to na ekranizację się z pewnością wybiorę - czasem lubię obejrzeć sobie takie typowe amerykańskie kino katastroficzne, z masą efektów specjalnych i pięknych ujęć wybuchów czy innych takich :D
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję, po książkę teraz na pewno sięgnę :)
Mam ją już na półce od roku! Od roku ! Ja nie wiem czemu nie zabrałam się za nią wcześniej ! A teraz ta filmowa okładka jest taka ładna :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
http://books-world-come-in.blogspot.com/
Klimat nie jest do końca mój więc nie planuję tej historii w najbliższym czasie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :D musze koniecznie przeczytać tą książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
sblackberry.wordpress. com