Oryginalny tytuł: The Last Days of Rabbit Hayes
Autorka: Anna McPartlin
Ilość stron: 397
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Kategoria: literatura współczesna
Wydanie polskie: 2015
Wydanie oryginalne: 2014
Cena z okładki: 36,99 zł
Ocena: 6/10
Czterdziestoletnia Mia Hayes, którą rodzina nazywa Królikiem, trafia do hospicjum po kilkuletniej walce z rakiem. Kobieta zdaje sobie sprawę z tego, że jej czas dobiega końca, jednak nie ma zamiaru dać się owładnąć złym myślom. Bliscy za wszelką siłę poszukują rozwiązania, które pozwoli by ich ukochany Królik dalej pozostał z nimi. Nikt nie chce się z nią rozstać i każdy reaguje na wieści o chorobie na swój sposób, ale wkrótce wszyscy spotykają się przy łóżku Mii i wspominają, co się wydarzyło.
O tej historii słyszałam dosłownie same pozytywne rzeczy. Wiele osób rozpływało się nad nią i byłam bardzo ciekawa jak ja zareaguję na przedstawione tutaj wydarzenia. Miałam otrzymać książkę, która rozerwie moje serce, a niestety tak nie było. Kilka sytuacji mnie tutaj zasmuciło, jednak zdecydowanie nie była to historia, która wstrząsnęłaby moim światem i nie pozwoliła o sobie na długo zapomnieć. Całkiem przyjemnie mi się ją czytało, jednak z pewnością szybko o niej zapomnę.
Zacznę od tego, że naprawdę nie podoba mi się styl pisania Anny McPartlin. Przebrnięcie przez tę historię było dla mnie dosyć sporym problemem, gdyż po prostu nie mogłam przyzwyczaić się do tego, w jaki sposób opisuje wszystko autorka. Bardzo męczył mnie jej język, oględne przedstawienie niektórych kluczowych kwestii i przede wszystkim dialogi, w których momentami brakowało jakiegokolwiek sensu. Jestem przekonana, że tę książkę można byłoby skrócić o połowę i wyszłoby z tego coś lepszego, gdyż autorka miała nawyk do rozwlekania niektórych sytuacji bądź ciągnięcia w nieskończoność dialogów, które nic nie wnosiły do całej historii. Może to też kwestia samego zbudowania fabuły, że nie była ona dla mnie wzruszająca. Od początku wiemy co ma się wydarzyć, więc powinniśmy być psychicznie na to wszystko przygotowani. Ja zdecydowanie nie wczułam się w historię głównych bohaterów, nie związałam się emocjonalnie ze wszystkim, co działo się w tej powieści i nie uroniłam na niej nawet jednej łzy.
Z drugiej strony podobało mi się poświęcenie bohaterów. Każdy w swój sposób radził sobie z informacją o ciężkiej chorobie Królika. McPartlin udało się dobrze oddać wszystkie stadia, przez które może przejść człowiek: zaprzeczenia, głębokiej rozpaczy, humoru, buntu, walki i zrozumienia. Wszyscy starają się poradzić z chorobą Mii i wpływa na to bardzo wiele czynników zewnętrznych. Do czytelnika z pewnością może przemówić ta historia pod względem emocjonalnym, gdyż widać, iż Królik był niesamowicie kochaną i uwielbianą osobą, więc w tym momencie zaczynamy zastanawiać się dlaczego tak dobrzy ludzie muszą chorować. Dzięki tej książce doceniamy również nasze własne zdrowie i bliskich, więc z pewnością można znaleźć w niej głębsze wartości. Ja jednak nie wczułam się całkowicie w tę historię i dlatego nie mogę powiedzieć, że była jedną z najlepszych jaką przeczytałam. Mimo trudności związanych ze stylem autorki udało mi się przez nią przebrnąć i czytało mi się ją dosyć przyjemnie, ale nie jest to historia, która pozostanie w mojej głowie na zawsze.
Ostatnie dni Królika to ciekawa historia, dzięki której możemy docenić własne życie i miłość bliskich. Kryje sobie sporo ważnych wartości, ale dla mnie nie była to historia, którą zapamiętam na całe życie. Było mi przykro w niektórych sytuacjach, jednak nie uroniłam ani jednej łzy. Jeśli jednak szukacie czegoś z głębszym przesłaniem to ta powieść może Was zaciekawić. Ja jej ani nie polecam, ani nie odradzam, gdyż była dla mnie naprawdę bardzo neutralna.
Za możliwość przeczytania Ostatnich dni Królika dziękuję księgarni Platon24.
Mi osobiście bardzo się podobała i nic mi nie przeszkadzało ani w stylu, ani w treści:) Jak wiadomo ile osób, tyle opinii:) Ja zacieram już ręce na zbliżającą się premierę nowej książki autorki:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dla mnie
OdpowiedzUsuńMusze jeszcze raz porządnie zastanowić. Byłam na tak, ale teraz to już kompletnie nie wiem...
OdpowiedzUsuńJuż miałam to w swoich łapkach w Empiku, ale się rozmyśliłam. Może słusznie? Cóż, jeszcze chyba podumam. A tak baardzo chciałam to przeczytać.
OdpowiedzUsuń