Oryginalny tytuł: The Las Chinese Chef
Autorka: Nicole Mones
Ilość stron: 301
Wydawnictwo: Świat Książki
Kategoria: romans
Wydanie polskie: 2012
Wydanie oryginalne: 2007
Cena z okładki: 39,90 zł
Ocena: 7/10
Dostępna również: Księgarnia Gandalf/Księgarnia Merlin
"Wytrawny kucharz dba o ucztę dla umysłu, a nie tylko o zaspokojenie apetytu".
Nicole Mones jest cenioną znawczynią kultury chińskiej oraz pisarką wyróżnianą przez "New York Timesa" za jej twórczość. Pod koniec rewolucji kulturalnej Nicole Mones rozpoczęła prowadzenie interesów w branży tekstylnej w Chinach i kontynuowała je przez osiemnaście lat. Obecnie publikuje liczne artykuły w czasopiśmie "Gourmet". Napisała także trzy powieści, z których każda prezentuje różne aspekty chińskiej cywilizacji. Wszystkie książki tej autorki cieszyły się dużym powodzeniem u czytelników.
Maggie McElroy jest dziennikarką, która pisze o amerykańskim jedzeniu. Nie o wykwintnym, ale o takim zwykłym i dobrym dla każdego człowieka. Maggie zatraca się w pracy, chcąc zapomnieć o przedwczesnej i niesprawiedliwej śmierci jej męża Matta, który został potrącony przez pijanego kierowcę. Nie spotyka się ze znajomymi i cały czas wykręca się pracą. Nawet po roku od śmierci męża nie jest w stanie poradzić sobie z jego stratą. Kobieta ciągle chodzi załamana, a dodatkowym ciosem staje się dla niej telefon od byłego współpracownika Matta z Chin. Okazuje się, że na konto jej męża wpłynęło roszczenie o ojcostwo. Kobieta jest zaskoczona - przecież byli takim szczęśliwym małżeństwem... Decyduje się na wyjazd do Chin, tym bardziej, że dostała propozycję napisania artykułu na temat wschodzącej gwiazdy gastronomii - Samie Liangu.
Gdy Maggie dociera na miejsce okazuje się, że dziewczynka, która podobno jest córką jej męża, mieszka ze swoimi dziadkami, do których Maggie musi się udać, by poprosić o próbkę do testów DNA. W byłej firmie Matta spotyka się z jego współpracownikiem, który potwierdza jej, że istnieje taka możliwość, że jej mąż ma dziecko z niejaką Gao Lan. Kobieta przybita tą wiadomością spotyka się z Samem Liangiem. Jest on pół Amerykaninem i pół Chińczykiem, który postanowił kontynuować rodzinną tradycję i założyć własną restaurację w Pekinie. Jednak jeden z inwestorów się wycofał i Sam nie może otworzyć restauracji. Przekazuje te informacje Maggie, która jakoś godzi się z tą wiadomością i postanawia wycofać się z pisania artykułu o restauracji... Jednak ryzykuje jeszcze raz i postanawia napisać artykuł o Samie, a nie o jego restauracji. Ich losy zaczynają toczyć się według powiedzenia: "Przez żołądek do serca".
"Istnieje zawsze rozdźwięk między wyobraźnią a rzeczywistością, między tym, czego byśmy chcieli, a czym obdarzyli nas bogowie".
Do przeczytania tej książki przekonała mnie okładka i tytuł. Niby nic wielkiego na tej okładce się nie znajduje, ale na sam ten widok jestem głodna. Od jakiegoś czasu bardzo interesuję się kulturą Dalekiego Wschodu, więc gdy przeczytałam, że akcja tej książki będzie rozgrywać się w Chinach - byłam zachwycona. Od książki nie wymagałam za wiele. Myślałam, że będzie lekką lekturą, która pozwoli poznać mi lepiej chińską kuchnię i dokładnie to dostałam. Przyznam szczerze, że nawet nie czytałam o czym jest książka (wiem, wiem, to podłe z mojej strony). Jak tylko przeczytałam, że jest to lektura o jedzeniu, które jest przecież najważniejsze na świecie, musiałam ją przeczytać.
Zdziwił mnie sam początek. W jednym rozdziale dowiadujemy się, że Maggie jest wdową, która pisze felietony o jedzeniu i za chwilę okazuje się, że wpłynęło roszczenie o ojcostwo Matta, a ona wyjeżdża do Chin. Według mnie zaczęło się to troszkę zbyt szybko, ale właściwie cieszyłam się, że będę mogła już czytać to, co Maggie robi w Pekinie.
Przede wszystkim przez całą, dosłownie całą, książkę byłam straszliwie głodna. W każdym rozdziale ktoś coś gotuje i jest to opisane w taki sposób, że aż ślinka cieknie. Czasami nawet zmuszałam się do odkładania książki, bo zaczynało burczeć mi w brzuchu i musiałam szybko coś zjeść... Ale nic nie było tak dobre jak chińskie potrawy, które przygotowywali.
Sam Liang tak pięknie mówił o ich tradycji i o tym jak dużo znaczy dla nich kuchnia, że zauroczyłam się nim od pierwszego przeczytania. Zresztą czytając książkę aż czułam zapach i smak wszystkich potraw, które robili, a słowa Sama tak bardzo mi się spodobały, że zakochałam się na nowo w kuchni chińskiej. Autorka cudownie opisała to, że każde jedzenie ma inną konsystencję i smak oraz że trzeba poświęcić dużo czasu, by osiągnąć zamierzony efekt. Aż zachciało mi się gotować i stać się tak dobrym kucharzem jak Sam. Dodatkowo bardzo podobało mi się to, że Chińczycy nie podają jedzenia na talerze, tak jak to robi się u nas, ale cała rodzina siedzi przy jednym stole i można powiedzieć, że je z jednej "miski". Wydawało mi się, że tego u nas brakuje, żeby nasze rodziny były bardziej połączone. W końcu co łączy ludzi lepiej niż jedzenie? :D
Wbrew pozorom to wcale nie Maggie jest główną bohaterką. Jest tylko jedną z przewijających się tam postaci, tyle, że jest bardzo ważna, tak jak i Sam. Jednak najważniejszy jest tutaj Ostatni kucharz chiński. Kto przeczytał książkę będzie wiedział o co chodzi. Bohaterowie są dobrze wykreowani i barwni, jednak tylko do Sama zapałałam wielkim entuzjazmem, Maggie nie za bardzo przypadła mi do gustu. Sama nie wiem co było w niej takiego, ale po prostu nie przyciągnęła mojej uwagi.
Książka jest naprawdę dobrym wieczornym czytałem, ale tylko jeśli jesteście pojedzeni, bo w innym wypadku Wasze brzuchy zaczną się upominać o coś do jedzenia. Jest bardzo klimatyczna, a połączenie starej chińskiej tradycji z teraźniejszością było strzałem w dziesiątkę. Z pewnością to pozycja obowiązkowa dla osób, które interesują się chińską kulturą i jedzeniem, bo można dowiedzieć się naprawdę wielu rzeczy. Sama wiele nauczyłam się o ich kuchni i z pewnością będę chciała to zastosować. Jeśli szukacie czegoś miłego i niezobowiązującego do czytania to ta książka z pewnością się Wam spodoba.
Sam Liang tak pięknie mówił o ich tradycji i o tym jak dużo znaczy dla nich kuchnia, że zauroczyłam się nim od pierwszego przeczytania. Zresztą czytając książkę aż czułam zapach i smak wszystkich potraw, które robili, a słowa Sama tak bardzo mi się spodobały, że zakochałam się na nowo w kuchni chińskiej. Autorka cudownie opisała to, że każde jedzenie ma inną konsystencję i smak oraz że trzeba poświęcić dużo czasu, by osiągnąć zamierzony efekt. Aż zachciało mi się gotować i stać się tak dobrym kucharzem jak Sam. Dodatkowo bardzo podobało mi się to, że Chińczycy nie podają jedzenia na talerze, tak jak to robi się u nas, ale cała rodzina siedzi przy jednym stole i można powiedzieć, że je z jednej "miski". Wydawało mi się, że tego u nas brakuje, żeby nasze rodziny były bardziej połączone. W końcu co łączy ludzi lepiej niż jedzenie? :D
Wbrew pozorom to wcale nie Maggie jest główną bohaterką. Jest tylko jedną z przewijających się tam postaci, tyle, że jest bardzo ważna, tak jak i Sam. Jednak najważniejszy jest tutaj Ostatni kucharz chiński. Kto przeczytał książkę będzie wiedział o co chodzi. Bohaterowie są dobrze wykreowani i barwni, jednak tylko do Sama zapałałam wielkim entuzjazmem, Maggie nie za bardzo przypadła mi do gustu. Sama nie wiem co było w niej takiego, ale po prostu nie przyciągnęła mojej uwagi.
Książka jest naprawdę dobrym wieczornym czytałem, ale tylko jeśli jesteście pojedzeni, bo w innym wypadku Wasze brzuchy zaczną się upominać o coś do jedzenia. Jest bardzo klimatyczna, a połączenie starej chińskiej tradycji z teraźniejszością było strzałem w dziesiątkę. Z pewnością to pozycja obowiązkowa dla osób, które interesują się chińską kulturą i jedzeniem, bo można dowiedzieć się naprawdę wielu rzeczy. Sama wiele nauczyłam się o ich kuchni i z pewnością będę chciała to zastosować. Jeśli szukacie czegoś miłego i niezobowiązującego do czytania to ta książka z pewnością się Wam spodoba.
"Klasycy powiadają, że tajemne moce jesieni tworzą suchość w niebie i metaliczność na ziemi. Tworzą także smak pikantny. Z emocji zaś tworzą żal. Żalu nie można za długo blokować ani go za długo w sobie utrzymywać. Jedno i drugie doprowadzi do obsesji. Dla osoby pogrążonej w żalu trzeba do potraw dodawać szczypiorku, imbiru, kolendry i rozmarynu. Mają one smak pikantny, który wyciąga żal z ciała i uwalnia go do atmosfery".
Za możliwość poznania tradycyjnej kuchni chińskiej serdecznie dziękuję księgarni Merlin!
***
Cześć! ;) Prawdopodobnie będzie to ostatnia recenzja książki w tym miesiącu, gdyż muszę przygotowywać się do konkursu humanistycznego, a raczej tych książek nie będę recenzować. Jednak ciągle będę dodawać coś na bloga. Przede mną w tym miesiącu z pewnością recenzje kursów: koreańskiego i hiszpańskiego, a także płyt: Radio Pezet oraz Loud Noises. Jeśli zdążyłabym wcześniej przeczytać książki konkursowe to oczywiście będę czytała następne do recenzji. ^^ U mnie niestety zaczęła się jesień - jest szaro, buro i kosmato, aż idzie się załamać, myśląc o słońcu sprzed kilku tygodni. :c Ostatnio nie zaglądałam na Wasze blogi, gdyż szkoła tak bardzo mnie pochłonęła, że nie miałam czasu... Postaram się nadrobić te zaległości. ;3
Czy da się coś zrobić, aby polskie znaki się wyświetlały, bo przyznam, że to dość uciążliwe tak czytać bez. A książka myślę, że przypadłaby mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuń@Kruszynka: Mi się bez problemu wyświetlają polskie znaki, więc już sama nie wiem. :c
OdpowiedzUsuńAż nabrałam ochoty na chińską kuchnię. ;)
OdpowiedzUsuńChińska kuchnio, przybywam!!
OdpowiedzUsuńKsiążka jest w sam raz dla mnie. Połączenie podróży z kulinariami powoduje u mnie szeroki uśmiech na twarzy. Koniecznie muszę sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńAle mnie zachęciłaś! Mam wielką ochotę na tę książkę! <3
OdpowiedzUsuńA mnie jakoś do niej nie ciągnie...
OdpowiedzUsuńnie wiem, co takiego jest w okładce tej książki, co tak bardzo mnie do niej przyciąga
OdpowiedzUsuńa i sama historia wydaje się być warta uwagi
pozdrawiam
Nie lubię chińskiej kuchni, więc nie dla mnie. A poza tym nie potrzebne mi za bardzo burczenie w brzuchu :P
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzje Radio Pezet! :))
OdpowiedzUsuńKsiążka jest właśnie w drodze do mnie. Cudownie, że pozytywnie oceniłaś "Ostatniego kucharza chińskiego", będę z większą niecierpliwością czekać na listonosza :)
OdpowiedzUsuńJak tylko książka pojawiła się w nowościach miałam na nią ochotę. Okładka bardzo mi się podoba a i związek z Chinami zrobił swoje. Na pewno w końcu sięgnę po tą książę.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się interesująca, tylko trochę obawiam się tego, iż mi także będzie chciało się ciągle jeść, a nie jest mi to wskazane, bo i tak już dobrze wyglądam. :P Jednak myślę, że mimo wszystko skuszę się na nią. Najwyżej usta szczelnie zakleję taśmą, żeby nie podjadać w trakcie. :P
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam w wolnym czasie ;) Lubię inspiracje kulinarne.
OdpowiedzUsuńUwielbiam kuchnie, gotowanie, pieczenie i wszystko co jest z tym związane, więc książki o kuchennej tematyce, jak najbardziej dla mnie :)
OdpowiedzUsuńHmm...no ładnie, ładnie aż chce się jeść :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam :) Mnie też okładka bardzo kusi :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś, więc muszę koniecznie przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuń